Panowie Tupman i Snodgrass wgramolili się od tyłu, pan Winkle wsiadł już do powozu a pan Pickwick zamierzał właśnie uczynić to samo, gdy wtem Sam Weller podszedł do swego chlebodawcy i z miną niezmiernie tajemniczą szepnął, że ma mu coś do powiedzenia.
„No, Sam“, rzekł pan Pickwick, „co nowego?“
„Ładna historja, proszę pana“, odparł Sam.
„Cóż takiego?“ zapytał pan Pickwick.
„Obawiam się“, rzekł Sam, „że właściciel tego dyliżansu spłatał nam brzydkiego figla“.
„W jaki sposób? Czy naszych nazwisk nie umieścił na liście?“
„O nie“, rzekł Sam, „uśmieścił je nietylko na liście, ale jedno z nich wymalował nawet na drzwiczkach powozu“.
Mówiąc to, Sam wskazał na tę część drzwiczek, gdzie zwykle znajduje się nazwisko właściciela; rzeczywiście, wielkiemi, złotemi literami było tu wypisane nazwisko „Pickwick“.
„Dziwne to“, zawołał pan Pickwick, zdumiony tym zbiegiem okoliczności; „naprawdę, bardzo dziwne“.
„To jeszcze nie wszystko“, rzekł Sam, znów kierując uwagę swego pana na drzwiczki dyliżansu; „napisali nietylko, Pickwick“, ale przed tem umieścili jeszcze „Mojżesz“, co jest obelgą w połączeniu z obrazą, jak powiedziała papuga, gdy nietylko uwieziono ją z ojczyzny, ale jeszcze zmuszono później, by się uczyła angielskiego“.
„To rzeczywiście wprost zdumiewające“, rzekł pan Pickwick, „ale jeżeli będziemy tu stać dłużej i gawędzić, to gotowiśmy jeszcze stracić nasze miejsca“.
„A pan — pan nic na to nie zrobi?“ zawołał Sam, w najwyższym stopniu zdumiony spokojem, z jakim pan Pickwick zabierał się do wsiadania.
„A cóż mam zrobić?“ rzekł pan Pickwick; „co mam zrobić?“
„Jakto? I nikt za taką bezczelność nie dostanie po nosie?“ oburzył się pan Weller, który conajmniej oczekiwał polecenia, by z miejsca wyzwał konduktora i woźnicę na pięście.
„Nie, nie“, odparł pan Pickwick skwapliwie; „siadaj teraz na swem miejscu“.
„Obawiam się“, mruknął Sam, odwracając się, „obawiam się, że z moim panem coś jest nie w porządku, inaczej nie byłby taki spokojny. Przypuszczam, że proces nie odebrał mu wigoru; ale coś bardzo mi kiepsko wygląda, bardzo kiepsko“.
I frasobliwie potrząsnął głową. Jak bardzo wziął sobie tę sprawę do serca, dowód w tem, że nie odezwał się ani słowem, aż powóz stanął przy kensingtońskiej rogatce;
Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 03.djvu/83
Ta strona została przepisana.