„Zażądał swojej fajeczki, potem kielicha,
„A wreszcie trzech swoich skrzypków!“
co jest krzyczącą niesprawiedliwością wobec pamięci króla Luda a niesmacznem powiększaniem zasług króla Cole.
„Ale wśród tych uroczystości i festynów jedna tylko osoba nie podzielała ogólnej radości: mówię o księciu Bladud, we własnej osobie, na którego cześć ludność całego kraju płukała sobie gardła i napychała trzosy. Bo książę Bladud, zapominając o bezsprzecznem prawie Ministra Spraw Zewnętrznych do zakochiwania się w jego imieniu, naprzekór wszelkiej dyplomacji i wbrew wszelkim obyczajom, zakochał się na swój rachunek, całkiem prywatnie, w pięknej córce pewnego bogatego ateńczyka.
„To, co wam teraz powiem, służyć może za przykład bezgranicznych korzyści, jakie wypływają z cywilizacji i kultury. Gdyby książę był żył w naszych czasach, natychmiast poślubiłby przedmiot wyboru swego rodzica, a potem zabrałby się do poważnej roboty, aby zapomnieć choć trochę o brzemieniu, jakie nań spadło. Złamałby serce swojej żony wypróbowaną metodą zaniedbywania i obelg, a gdyby to nie pomogło i dumna królewna znosiłaby w milczeniu jego złe traktowanie, pozbyłby się jej, wykreślając ją z listy żyjących. Ale żaden z tych sposobów nie odpowiadał księciu Bladud. Poprosił więc ojca o prywatną audjencję i wyznał mu prawdę.
„Stary to przywilej królewski — panować nad wszystkiem, z wyjątkiem swych namiętności. Król Lud wpadł w straszny gniew, rzucił koronę o podłogę i zaraz ją podniósł (w tych czasach królowie nosili korony na głowach, a nie trzymali ich w Towerze!) tupał nogami, tarł czoło, nie mógł się dość nadziwić, że jego własny syn buntuje się przeciw niemu, a wreszcie, zawoławszy straże, kazał księcia zamknąć w wysokiej wieży. Środek, do którego uciekali się królowie starej daty, gdy ich inklinacje matrymonialne przypadkiem nie pokrywały się z inklinacjami synów.
„Kiedy książę Bladud siedział już kilka miesięcy w wieży, mając przed oczyma swego ciała tylko wysoką ścianę, zaś przed oczyma duszy lata dalszego więzienia, oczywiście zaczął opracowywać plan ucieczki, co, po paru miesiącach przygotowań, udało mu się doprowadzić do skutku. Przedtem jednak utopił nóż do krajania mięsa w sercu strażnika, aby oszczędzić nieszczęśliwemu odpowiedzialności za ucieczkę księcia, (miał dzieci!) i srogiej kary z rąk rozwścieczonego króla.
„Monarcha szalał, dowiedziawszy się, że syn uciekł. Łamał sobie głowę, na kimby odbić zmartwienie i gniew? Szczęśliwie przypomniał sobie Lorda Kanclerza, który przy-