Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 04.djvu/115

Ta strona została przepisana.

słuszna; człowiek praktyczny; sądzi zdrowo, bardzo zdrowo“.
„Zaspakajając wierzycieli, wykupując zastawione suknie, żywiąc w więzieniu, opłacając przejazd do Ameryki, stracił pan już około pięćdziesięciu funtów...“ mówił dalej pan Perker, nie zwracając uwagi na to, co powiedział pan Jingle.
„Nie stracił!“ zawołał energicznie pan Jingle; „wszystko będzie zapłacone. Będę pracował jak koń. Może żółta febra... to trudno... ale jeżeli nie...“
Tu pan Jingle zatrzymał się, uderzył mocno dłonią po kapeluszu, podniósł rękę do oczu, potem usiadł.
„Chce przez to powiedzieć“, dodał Hiob, „że jeżeli go nie zabierze żółta febra, to zapłaci wszystko. Jeżeli będzie żył, panie Pickwick, to dotrzyma słowa; daję na to moją rękę. Jestem pewny, że dotrzyma“, powtórzył Hiob z wielkim zapałem; „przysięgam“.
„Dobrze, dobrze“, odrzekł pan Pickwick, który rzucił Perkerowi kilkadziesiąt gniewnych spojrzeń, by dać mu do poznania, że nie życzy sobie wyliczania swych dobrodziejstw, na co jednak mały adwokat nie zwracał najmniejszej uwagi. „Radzę panu tylko“, dodał z uśmiechem, zwracając się do pana Jingle, „byś pan nie brał udziału w takich niezwykłych meczach krokietowych i nie zadawał się z sir Tomaszem Blazo. Wtenczas, nie wątpię, że nie straci pan zdrowia“.
Pan Jingle uśmiechnął się, ale miał minę trochę głupią, więc pan Pickwick zmienił temat rozmowy.
„Nie wie pan przypadkiem, co się stało z drugim naszym przyjacielem, tym skromniejszym, którego widziałem w Rochester?“
„Z ponurym Jemmy?“ spytał pan Jingle.
„Tak“.
Pan Jingle pokiwał głową.
„Mądry łotr, zabawny facet, genjalny kpiarz, brat Hioba“.
„Brat Hioba!“ zawołał pan Pickwick. „Tak, teraz nawet widzę podobieństwo!“
„Często biorą nas jednego za drugiego“, powiedzał Hiob z chytrym uśmiechem w kątach ust. „Ale ja byłem zawsze poważniejszy od niego. Wyemigrował do Ameryki, proszę pana, zabardzo dał się tu we znaki, żeby mu pozwolili żyć spokojnie! I nie dał więcej o sobie znaku życia!“
„To tłumaczy, dlaczego nigdy nie otrzymałem obiecanych „Kartek z prawdziwego życia“, które miał mi dostarczyć w ów dzień, kiedy to podejrzewano, że popełnił samobójstwo“, powiedział pan Pickwick z uśmiechem. „Na Rochester