„Niech cię Bóg prowadzi, kochany chłopcze“, odrzekł pan Pickwick, serdecznie ściskając rękę swego młodego przyjaciela.
„Czekamy!“ zawołał pan Tupman z galerji.
„Zaraz, zaraz!“ odrzekł pan Winkle. „Dobranoc!“
„Dobranoc“, powtórzył pan Pickwick.
Powiedziano już sobie pół tuzina „dobranoc“, a pan Winkle ciągle jeszcze trzymał rękę filozofa i wpatrywał mu się w twarz z dziwnym wyrazem twarzy.
„Co się panu stało?“ zapytał wkońcu pan Pickwick, którego ręka bolała od potrząsania.
„Nic, nic“.
„Więc, dobranoc“, powtórzył raz jeszcze, usiłując uwolnić rękę.
„Mój przyjacielu, mój dobroczyńco, mój zacny towarzyszu“, szeptał pan Winkle, powtórnie chwytając jego dłoń; „nie sądź mię pan zbyt surowo, gdy dowiesz się, do jakich ostateczności zmusiły mnie nieprzezwyciężone przeszkody...“
„No, i cóż?“ zawołał pan Tupman, ukazując się we drzwiach. „Jeżeli nie wyjdziemy, to nas tu zamkną“.
„Idę, już idę!“ powtórzył pan Winkle i jakby zadając sobie gwałt, wyrwał się z pokoju pana Pickwicka.
Nasz filozof z niemem zdziwieniem biegł za nim wzrokiem wzdłuż korytarza, gdy wtem Sam ukazał się na schodach i chwilę poszeptał z panem Winkle.
„Nie zapomni pan?“ powtórzył głośno.
„O, nie!“
„Życzę wszelkich pomyślności. Bardzobym chciał pojechać z panem, ale, naturalnie, gubernator przedewszystkiem“.
„Masz słuszność; to ci przynosi zaszczyt“, rzekł pan Winkle. Tak rozmawiając, obaj zeszli ze schodów.
„To dziwne!“ pomyślał pan Pickwick, powróciwszy do swego pokoju; „co się stało temu młodemu człowiekowi?...“
Myślał nad tem jakiś czas, gdy nagle głos dozorcy więziennego, pana Rokera, zapytał czy wolno wejść?
„Naturalnie!“ powiedział pan Pickwick.
„Przyniosłem panu bardziej miękką poduszkę — zamiast tamtej, którą pan miał poprzedniej nocy!“
„Dziękuję!“ powiedział pan Pickwick. „Pozwoli pan szklaneczkę wina?“
„Bardzo pan uprzejmy!“ powiedział pan Roker, przyjmując szklankę. „Za pańskie!“
„Dziękuję!“ odrzekł pan Pickwick.
„Przykrą wiadomość mam panu oświadczyć, proszę pana“, powiedział pan Roker. „Źle jakoś z pańskim gospodarzem!“ Potem odstawił szklankę i począł oglądać rondo
Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 04.djvu/12
Ta strona została przepisana.