Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 04.djvu/126

Ta strona została przepisana.

iż wypada zrobić mi ten zaszczyt i zapytać, czy też nie mam nic przeciwko temu, by się pobrali w sposób zwyczajny i pospolity. A teraz, mój kochany Pickwick, jeżeli możesz doprowadzić swe oczy do ich zwyczajnych rozmiarów i poradzić mi, co mam z tem zrobić, to będę ci za to bardzo obowiązany“.
Ten dziwny sposób, w jaki poczciwy stary gentleman odezwał się, był zupełnie na miejscu, gdyż twarz pana Pickwicka wyrażała ogromne zdumienie i zmieszanie, co robiło bardzo komiczne wrażenie.
„Snodgrass?... Od Bożego Narodzenia?“ te słowa wybiegły wkońcu z ust stropionego pana Pickwicka.
„Oczywiście, że od Bożego Narodzenia“, odparł pan Wardle. „Wszystko to jest dość wyraźne, a my musieliśmy nosić bardzo kiepskie okulary, żeśmy prędzej tego nie dostrzegli“.
„Naprawdę, że nie rozumiem“, rzekł pan Pickwick zamyślony; „poprostu nie rozumiem“.
„Ależ to nietrudno zrozumieć!“ zawołał jowialny Wardle. „Gdybyś był młodszy, byłbyś już dawno wtajemniczony we wszystko. A poza tem“, mówił stary gentleman dalej, z pewnem wahaniem, „trzeba wam wiedzieć, że ja, nie wiedząc o niczem, od czterech czy pięciu miesięcy nalegałem nieco na Emilję, by przyjęła rękę jednego z naszych sąsiadów, oczywiście, jeśli go może pokochać, bo nigdy nie zamierzałem jej zmuszać. Jestem pewny, że ona, jak zwykle dziewczyna, by podnieść własną wartość i spotęgować uczucia Snodgrassa, przedstawiła mu to w bardzo ponurych barwach i że następnie oboje doszli ostatecznie do przekonania, iż są parą okrutnie prześladowanych kochanków i że pozostaje im zatem tylko potajemne małżeństwo albo śmierć. Teraz, pytanie, co tu robić?“
„A cóźeś zrobił?“ zapytał pan Pickwick.
„Ja?“
„To znaczy, coś zrobił, gdy ci to wszystko powiedziała pani Trundle?“
„O, rozumie się, że narobiłem głupstw“.
„Oczywiście“, wtrącił pan Perker, który słuchał całej rozmowy, kręcąc łańcuchem od zegarka, drapiąc się po nosie i okazując inne oznaki zniecierpliwienia. „To bardzo naturalne. Ale jakiego rodzaju głupstw narobił pan?“
„Naprzód okropnie się rozgniewałem i tak tem przestraszyłem matkę, że się aż rozchorowała“.
„To bardzo rozumne“, zauważył pan Perker; „a dalej co, kochany panie?“