Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 04.djvu/136

Ta strona została przepisana.

„Niech będzie fur beczek“, mówił dalej pan Wardle, podchwytując wyrażenie, „dlaczego do wszystkich tysięcy fur beczek nie powiedział pan tego naprzód mnie?“
„Albo czemu mnie się nie zwierzyłeś?“ dorzucił pan Pickwick.
„Mój Boże“, zaczęła Arabella, podejmując się obrony, „poco te wszystkie pytania? Zwłaszcza ze strony pana, panie Wardle, który, jak wiemy, kierując się swem starem i zachłannem sercem, przeznaczałeś dla Emilji pewnego znacznie bogatszego sąsiada, a który przytem jesteś tak gwałtowny i opryskliwy, że wszyscy boją się pana, oprócz mnie. Podaj pan rękę panu Snodgrassowi i każ mu, na miłość boską, dać co jeść, bo widzi pan, jaki jest wygłodzony! A potem każ pan przynieść te doskonałe wina; bo dopiero wtedy się staje pan znośniejszy, kiedy wypijesz przynajmniej dwie butelki“.
Poczciwy, stary gentleman pokręcił Arabellę zlekka za ucho, potem ucałował ją bez najmniejszego skrupułu, wreszcie uściskał swoją córkę z wielkiem uczuciem i podał rękę panu Snodgrassowi.
„W jednym punkcie“, powiedział wesoło, „Arabella ma niezawodnie słuszność; zadzwoń, niech przyniosą wina“.
Razem z winem pojawił się pan Perker. Pan Snodgrass dostał na boku coś do zjedzenia, o potem siadł obok Emilji, już bez najmniejszej opozycji ze strony pana Wardle.
Wieczór przeszedł bardzo wesoło. Szczególnie pan Perker odznaczał się doskonałym humorem. Opowiadał mnóstwo komicznych historyj i śpiewał poważną pieśń, która robiła wrażenie prawie tak komiczne, jak historja. Arabella była bardzo zachwycającą, pan Wardle bardzo jowialny, pan Pickwick bardzo harmonijny, pan Ben Allen bardzo hałaśliwy, kochankowie bardzo milczący, pan Winkle bardzo gadatliwy, a całe towarzystwo bardzo ożywione.

Rozdział pięćdziesiąty piąty.
Pan Salomon Pell, w asystencji komitetu stangretów, urządza interesy pana Wellera starszego.

„Samiwelu“, rzekł pan Weller, zwracając się do swego syna nazajutrz po pogrzebie, „znalazłem go; byłem pewny, że tam być musi“.
„Co znalazłeś?“ zapytał Sam.
„Testament twojej macochy, Sammy, według którego należy tak zarządzić jak ci wczoraj o tem mówiłem, a mianowicie, co do funduszów“.
„Jakto? więc ci nie powiedziała, gdzie był schowany?“ zapytał Sam.