Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 04.djvu/145

Ta strona została przepisana.

„Stój!“ powiedział pan Wilkins. „Zmieniam zdanie! Może się powiesi!“
„Doskonale!“ powiedział pan Simmery, wyjmując notes i ołówek. „Godzę się i na to! Nie mam żadnej pretensji! Niech będzie i tak! Powiedzmy, popełni samobójstwo!“
„To jest, zabije się!“
„Doskonale!“ powiedział pan Simmery. „Flasher pięć gwineji przeciw dziesięciu, że Boffer się zabije! W jakim czasie?“
„Dwa tygodnie, powiedzmy!“ poddał pan Flasher.
„Za długo“, powiedział pan Simmery, bijąc muchę. „Powiedzmy — tydzień!“
„Powiedzmy pośrodku: dziesięć dni?“
„Dobrze. Niech będzie dziesięć dni!“
A więc zapisano do notesika, że Boffer zabije się w ciągu dziesięciu dni, w przeciwnym zaś razie Wilkins Flasher esq. ma wręczyć Frankowi Simmery esq. sumę dziesięciu gwinej. A jeżeli Boffer zabije się w ciągu tych dziesięciu dni, Frank Simmery esq. płaci Wilkinsowi Flasher esq. pięć gwinej.
„Bardzo żałuję, że wpadł!“ powiedział Wilkins Flasher. „Kapitalnie dawał jeść!“
„I miał doskonałe porto“, dodał pan Simmery. „Muszę posłać jutro służącego, kiedy go będą licytowali, niech kupi parę butelek dla mnie!“
„Takiś sprytny!“ zawołał pan Wilkins Flasher esq. Poślę także mojego! Założę się, że lepiej i taniej kupi!“
„Zrobione!“
Znowu zapisano coś w notesikach złotemi ołówkami. Pan Simmery, po zabiciu kilkunastu much i zrobieniu kilka zakładów, pobiegł do Stock Exchange, by dowiedzieć się, co tam słychać.
Wilkins Flasher esq. teraz mógł już wysłuchać, co mu miał do powiedzenia pan Pell, a wypełniwszy odpowiedni papier, zażądał, by całe towarzystwo poszło z nim do banku, co też uczyniono. Pan Weller i jego trzej przyjaciele przyjmowali to wszystko z największem zdumieniem, Sam zaś z obojętnością, której nic nie było w stanie poruszyć.
Przeszedłszy dziedziniec pełen ruchu i gwaru, i minąwszy dwuch odźwiernych, ubranych tak, że sam ich widok mógł wzbudzić pożar, weszli do biura, gdzie sprawa miała być załatwiona; tu pan Pell i pan Flasher opuścili na jakiś czas towarzystwo, by zajść do urzędu opieki.
„Co to za biuro?“ zapytał centkowany jegomość pana Wellera starszego.
„Biuro konsolidów“, rzekł wykonawca testamentu.