nie mogę więc przypuszczać, by mi zabrakło pieniędzy, i proszę, byś pan wziął je z powrotem, panie Weller“.
„Bardzo dobrze“, odparł stary stangret z kwaśną miną. „Tylko uważaj, Samiwelu, co mówię: zrobię z temi pieniędzmi jakiś krok rozpaczliwy, zupełnie rozpaczliwy, Samiwelu!“
„Tego nie radzę“, odrzekł Sam.
Weller pomyślał chwilkę, potem zapiął surdut z stanowczą miną i powiedział:
„Wydzierżawię rogatkę[1]“.
„Co?!“ zawołał Sam.
„Rogatkę“, odrzekł Weller, zaciskając zęby. „Będę celnikiem przy rogatce. Pożegnaj twego ojca, Samiwelu; resztę życia poświęcę rogatce“.
Była to groźba tak straszliwa, a Weller powiedział tak stanowczo, że ją wykona, i tak głęboko był zmartwiony odmową pan Pickwicka, iż zacny filozof po krótkim namyśle powiedział:
„No, no, panie Weller, zatrzymam pańskie pieniądze. Rzeczywiście, może będę umiał lepiej ich użyć, niż pan.“
„Rozumie się!“ odrzekł Weller, wypogadzając czoło. „O to mi chodziło“.
„Nie mówmy o tem więcej“, odrzekł pan Pickwick, chowając pugilares do swego biurka. „Serdecznie jestem panu zobowiązany. A teraz niech pan usiądzie; chciałbym zasięgnąć pańskiej rady“.
Uśmiech triumfu, który wykrzywił nietylko twarz, ale ręce, nogi i całą osobę Wellera, gdy pugilares został zamknięty, ustąpił miejsca najmajestatyczniejszej powadze, gdy usłyszał te słowa.
„Sam“, rzekł pan Pickwick, „zostaw nas na chwilę“.
Sam wyszedł natychmiast.
Potężny stangret miał minę niezwykle myślącą, ale zarazem i zdumioną, gdy pan Pickwick zaczął w następujący sposób:
„Nie jest pan, jak sądzę, wielkim zwolennikiem małżeństwa?“
Weller potrząsnął głową; nie był poprostu w stanie przemówić, gdyż myśl, iż może jaka niegodziwa wdowa zawróciła głowę panu Pickwickowi, sparaliżowała mu język.
„Idąc tu po schodach“, mówił filozof dalej, „zapewne zauważył pan pewną młodą dziewczynę?“
„Widziałem“, odpowiedział Weller krótko.
- ↑ Zawód celnika uchodził wówczas za hańbiący. Słowa starego Wellera zawierają więc groźbę.