ojciec nie może mieć powodu, by wstydzić się takiej synowej“.
„Daj mi rękę, Natanielu“, powiedział staruszek wzruszonym głosem, „A ty chodź, niech cię uściskam, mój aniele! Bo, pomimo wszystko, śliczna z ciebie synowa!“
Po paru minutach pan Winkle poszedł do pana Pickwicka i przedstawił go swemu ojcu, poczem obaj gentlemani przez dobre pięć minut ściskali sobie ręce.
„Panie Pickwick“, rzekł staruszek otwarcie i bez ceremonji. „Serdecznie dziękuję panu za pańską dobroć wobec mego syna! Jestem żywego charakteru, a gdy był pan u mnie, byłem zirytowany niespodziewaną wiadomością. Teraz przekonałem się osobiście, jak rzeczy stoją, i jestem bardzo zadowolony. Czy mam pana przeprosić, panie Pickwick?“
„O bynajmniej“, zawołał pan Pickwick. „Gdyż obecnie zrobił pan to, czego jedynie brakowało do mego szczęścia“.
Tu nastąpiło nowe ściskanie rąk, trwające przez nowe pięć minut, oraz wzajemne komplementy, które pozatem, że były komplementami, miały tę szczególną wartość, że były szczere.
Sam odprowadził ojca, jak mu nakazywał obowiązek, do Belle Sauvage, a wróciwszy, spotkał na podwórzu pyzatego chłopca, który przyniósł list od panny Emilji Wardle.
„Słuchajno“, powiedział Joe, wyjątkowo jak na niego rozmowny. „Śliczna dziewczyna z tej Mary? Co? Bardzo ją kocham!“
Pan Weller nie dał słownej odpowiedzi, ale nadzwyczaj zdziwiony tem, co usłyszał, zrazu wpatrywał się w pyzatego chłopca około minuty. Potem wziął go za kołnierz, odprowadził do rogu ulicy, kopnął go kolanem w sposób niewinny i najzupełniej ceremonjalny, poczem pogwizdując wrócił do hotelu.
Przez cały tydzień po przybyciu pana Winkle starszego z Birmingham, pan Pickwick i Sam po całych dniach nie bywali w oberży, przychodząc tylko na obiad, a jeden i drugi mieli poważne i tajemnicze miny, zupełnie niezgodne z ich charakterem. Widocznem było, iż przygotowuje się jakiś ważny wypadek, ale gubiono się w domysłach, jakiej może on być natury. Niektórzy — między nimi pan Tupman — skłonni byli przypuszczać, że pan Pickwick myśli o ożenku,