starej damie wiadomość z wrodzoną sobie gwałtownością, natychmiast zemdlała. Odzyskawszy przytomność, kazała zapakować suknię z jedwabnego brokatu i opowiedziała kilka szczegółów, dotyczących ślubu najstarszej córki Lady Tollimglower, która wyszła zamąż w podobnych okolicznościach. Opowiadanie zajęło około trzech godzin i nie zostało nigdy skończone.
Należało jeszcze powiadomić o tem, co się stało, panią Trundle, ponieważ jednak była w stanie błogosławionym, mąż miał jej sam to powiedzieć, by się zbytnio nie przejęła wiadomością. Widocznie nie zaszkodziło jej to wzruszenie, gdyż natychmiast napisała do Muggleton, zamawiając sobie nową pelerynę i jedwabną suknię, przyczem oznajmiła, że będzie na weselu. Na to pan Trundle wezwał lekarza, a lekarz oświadczył, że pani Trundle wie najlepiej jak się czuje, na co znowu pani Trundle powiedziała, że czuje się dość silna i postanowiła być na weselu; na co znowu lekarz, człowiek rozumny i dyskretny, który wiedział, co potrzeba temu, a co innym, powiedział, że gdyby pani Trundle została w domu, to zmartwienie mogłoby jej więcej zaszkodzić niż jazda, lepiej więc niech jedzie. I pojechała. Lekarz przezornie zapisał jej pół tuzina recept na wszelki wypadek w drodze.
Gwoli większego zamieszania, pan Wardle otrzymał polecenie, by wręczył dwa liściki dwom młodym damom, które miały wystąpić jako druchny. Otrzymawszy zaproszenie, obie młode damy zaczęły desperować, że nie mają co na siebie włożyć, i że niema również czasu, by coś zrobić. Okoliczność ta, zdaje się, napełniła obu ojców młodych dam niesłychaną radością. Ostatecznie odświeżono stare sukienki, uszyto nowe kapelusiki, i obie młode damy wyglądały tak pięknie, jak tylko można. A ponieważ podczas ceremonji płakały w odpowiedniej chwili, i cieszyły się w odpowiednim czasie, zachowanie ich wszystkim się niezmiernie podobało.
W jaki sposób ubodzy krewni dostali się do Londynu — czy szli piechotą, czy przyjechali dyliżansem, czy uczepili się karety, czy nieśli jeden drugiego na zmianę — niewiadomo. Przybyli tam jednak jeszcze przed panem Wardle. Pierwszemi osobami, które w ów pamiętny dzień zastukały do drzwi pana Pickwicka, byli ubodzy krewni, cali w uśmiechach i wielkich kołnierzach.
Przywitano ich serdecznie, gdyż bogactwo czy ubóstwo nie grało żadnej roli u pana Pickwicka. Nowi służący okazali się uosobieniem zręczności i ruchliwości. Z Samem trudno było rywalizować w dowcipie. Mary jaśniała urodą i pięknemi wstążkami.
Oblubieniec, który od paru dni nie wychodził z domu,
Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 04.djvu/161
Ta strona została przepisana.