Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 04.djvu/164

Ta strona została skorygowana.

warunkiem, że niezwłocznie wyjdzie zamąż za Sama, co też spełniła bez szemrania. Mamy wszelkie powody przypuszczać, że związek ten nie został bezowocny, ponieważ w ogrodzie pana Pickwicka często widzieć można, jak bawi się dwóch ładnych chłopczyków.
Weller starszy jeździł dyliżansem przez rok jeszcze; potem wskutek napadów podagry zmuszony był do opuszczenia kozła raz na zawsze. Na szczęście, pieniądze powierzone panu Pickwickowi zostały tak dobrze umieszczone, że wystarczają mu na przyzwoite życie i utrzymanie w doskonałej oberży niedaleko Shooter’s Hill. Jest tam szanowany jak wyrocznia; chełpi się przyjaźnią z panem Pickwickiem i zachował niczem nieprzezwyciężony wstręt do wdów.
Pan Pickwick wciąż mieszka w swym nowym domu. Wolne chwile poświęca porządkowaniu pamiętników, które przedstawia następnie sekretarzowi tego ongiś znakomitego Klubu, lub słucha, gdy mu Sam czyta głośno i cieszy się, jak zwykle, uwagami Sama, których ten nigdy nie szczędzi. Z początku nabawiały go pewnego kłopotu prośby to pana Snodgrass, to pana Winkle, to pana Trundle, by trzymał do chrztu ich dzieci. Ale obecnie przywykł do tej ceremonji i wykonywa ją, jak coś bardzo zwykłego. Nigdy nie miał powodu żałować tego, co uczynił dla pana Jingle. Obaj bowiem — zarówno pan Alfred Jingle, jak pan Hiob Trotter — stali się porządnymi członkami społeczeństwa, ale za nic w świecie nie chcą powrócić na widownię dawnych swych czynów i pokus. Pan Pickwick podupadł nieco na siłach, ale umysł jego pozostał jak dawniej młodzieńczy. Często widzieć go można, jak podziwia obrazy w Dulwich Gallery lub przechadza się w pogodny dzień po okolicy. Znają go dobrze ubodzy w całem sąsiedztwie i nigdy nie omieszkają zdjąć kapelusza, gdy przechodzi. Sąsiedzi, a zwłaszcza dzieci, uwielbiają go. Co rok bywa na wielkiem zebraniu rodzinnem u pana Wardle. W podróży tej, jak wogóle w każdej okoliczności, towarzyszy mu wierny Sam, gdyż miedzy panem i sługą istnieje wzajemne i głębokie przywiązanie, które tylko śmierć rozerwie.


KONIEC.