Pani Raddle uśmiechnęła się słodko. Pan Raddle skłonił się, a pani Cluppins oznajmiła, „że bardzo jej miło poznać damę, o której słyszała tyle pochlebnych rzeczy...“ Komplement ten pani Rogers przyjęła bardzo pobłażliwie.
„No, panie Raddle“, powiedziała pani Bardell. „Musi być pan strasznie dumny, że na pana i na Tommy spada zaszczyt prowadzenia tylu dam aż do Spaniards, Hampstead. Jak pani uważa, pani Rogers?“
„Och naturalnie!“ zawołała pani Rogers, poczem wszystkie damy powtórzyły jednogłośnie: „Och, naturalnie!“
„Naturalnie!“ odpowiedział pan Raddle, zacierając ręce i zdradzając nikłą chęć wypogodzenia się nieco. „Słowo daję, powiedziałem, jakeśmy jechali dorożką...“
Na dźwięk tego wyrazu, przypominającego tyle przykrych przejść, pani Raddle przyłożyła chusteczkę do oczu i wydała stłumiony jęk. Pani Bardell spojrzała więc surowo na pana Raddle, aby dać mu do poznania, że lepiej niech już milczy, poczem z odpowiednią miną kazała służącej pani Rogers „podać wina!“
Był to moment okazania skarbów, zawartych w kredensie: talerzy z pomarańczami i ciastkami oraz butelki starego, zwietrzałego Porto (szyling i dziewięć pensów), które wraz z butelką słynnego indyjskiego sherry (czternaście pensów) zostało zakupione dla uczczenia lokatorki i wyjęte z odpowiednim gestem, ku wielkiemu zadowoleniu wszystkich obecnych. Pani Cluppins przeżyła chwile przykrej konsternacji, gdy mały Tommy wyjechał z opowiadaniem, jak to go indagowała „co zawiera kredens?“, lecz zostało to szczęśliwie przerwane zapomocą wręczenia smarkaczowi pół szklaneczki starego Porto, które wychylił natychmiast, ryzykując w ten sposób swoje życie. Poczem wszyscy udali się na poszukiwanie Hampstead. Odnaleziono je z łatwością i już w parę godzin później całe towarzystwo siedziało w hiszpańskiej herbaciarni. Nieszczęśliwy pan Raddle znów o mały włos nie doprowadził swojej żony do zemdlenia: ni mniej ni więcej tylko zamówił siedem procyj herbaty, a cóż łatwiejszego (zgodnie stwierdziły wszystkie damy) jak to, by Tommy pił z filiżanki jednej z pań — albo nawet ze wszystkich — kiedy się garson odwróci?! Oszczędzonoby jedną herbatę!
Nie było jednak na to rady i wniesiono tacę z siedmioma filiżankami herbaty, siedmioma talerzykami i tyluż porcjami chleba z masłem. Panią Bardell jednogłośnie obrano przewodniczącą, pani Rogers usiadła po jej prawicy, pani Raddle po lewicy, i zabrano się do jedzenia z wielkiem zadowoleniem.
Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 04.djvu/32
Ta strona została przepisana.