przecież przeszkodzić temu, że się kochali, a to, co zrobiłem, zrobiłem w przekonaniu, że moja obecność usunie wszelki, choćby najlżejszy cień, jaki mógłby paść na ich stosunek. Więcej nie miałem z tem styczności. O zamiarze pobrania się nic nie wiedziałem. Proszę jednak zauważyć“, dodał natychmiast filozof, „proszę zauważyć, iż nie mówię wcale, że przeszkadzałbym temu, gdybym był wiedział“.
„Słyszycie? Słyszycie?“ zawołał Ben.
„Sądzę, że wszyscy słyszą“, mówił dalej pan Pickwick, spokojnie spoglądając dokoła, „i sądzę, że usłyszą również to, co dalej powiem“, dodał donośnym głosem i z zarumienioną twarzą. „Słyszy pan zapewne i to, że, po zasiągnięciu informacyj, mówię panu, iż nie ma pan prawa rozkazywać uczuciom swej siostry. Powinien był pan raczej dążyć do tego, by, odnosząc się do niej przyjaźnie i delikatnie, zastąpić jej innych krewnych, których od dzieciństwa nie znała. Co do mego młodego przyjaciela, to powiem tylko, iż pod względem majątkowym oraz pozycji społecznej znajduje się on w położeniu przynajmniej równem siostrze pana, jeżeli nie lepszem, i że stanowczo nie chcę słyszeć nic więcej o tem, jeżeli rozmowa nie przybierze natychmiast tonu przyzwoitego i umiarkowanego“.
„Chciałbym jeszcze dodać parę uwag do tego, co powiedział mój czcigodny przedmówca“, oświadczył Sam, występując naprzód. „Jedno z indywiduów tu obecnych, nazwało mnie drabem“.
„To niema nic wspólnego ze sprawą“, zawołał pan Pickwick. „Bądź tak dobry i milcz“.
„Nie chcę też nic mówić o tej sprawie“, rzekł Sam, „ale powiem tylko to. Może gentleman mniema, iż istniała jakaś dawna miłość; otóż powiem, że nic podobnego nie było, gdyż młoda dama zawsze utrzymywała, że go niecierpi. Więc właściwie nikt go nie wysadził z siodła, i prawdę powiedziawszy, powinnoby mu być wszystko jedno, czy z młodą damą się ożenił pan Winkle, czy kto inny. Sądzę, że to uspokoi gentlemana“.
Po tych pocieszających uwagach Sama Wellera nastąpiła krótka pauza, poczem Ben Allen uniósł się z krzesła i zażądał, by mu się Arabella nigdy nie pokazywała na oczy, zaś pan Bob, mimo pochlebnych zapewnień Sama, poprzysiągł, iż zemści się straszliwie nad szczęśliwym małżonkiem.
Ale właśnie w chwili, gdy sprawa przybierała tak groźny obrót, pan Pickwick znalazł niespodziewanego a potężnego sprzymierzeńca w osobie starej damy, na której widocznie wywarła wielkie wrażenie obrona synowicy przez pana
Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 04.djvu/58
Ta strona została przepisana.