Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 04.djvu/62

Ta strona została przepisana.

ponczu i śpiewów przy stole. Wybaczcie, że zastanawiam się melancholijnie nad temi wygasłemi cnotami; ale takiego człowieka, jak mój wuj, nie spotkacie codziennie!
„Uważałem zawsze za bardzo pochlebne dla charakteru mego wuja, panowie, że przyjaźnił się z człowiekiem tej miary, co Tom Smart, z firmy Bilson i Slum, Cateaton Street, City. Mój wuj pracował dla Tiggina i Welpa, ale przez dłuższy czas miał tę samą marszrutę, co i Tom Smart. I pierwszej zaraz nocy, jak się poznali, wuj mój polubił Toma, Tom polubił wuja. Nie znali się jeszcze nawet pół godziny, a już się założyli o nowy kapelusz, kto z nich wypije prędzej półkwaterek ponczu. Wuj mój wypił prędzej, ale zato Tom pobił go, pijąc większemi łykami. Więc kazali podać dwa świeże półkwaterki, wypili swoje zdrowie i zostali przyjaciółmi na zawsze. Jest palec losu w tych rzeczach, gentlemani, trudno!
„Co do osobistego wyglądu, wuj mój był trochę krótszy niż ludzie zwykłego wzrostu. Ale był też nieco tęższy, niż zwykle bywają ludzie, i może twarz jego była trochę czerwieńsza niż inne. Miał najweselszą twarz jaką kiedykolwiek widzieliście, gentlemani; coś z Puncha, ale nos i broda ładniejsze. Oczy błyszczały mu zawsze wesoło, a jego uśmiech — nie, nie, nie było to jakieś bezmyślne skrzywienie warg, ale prawdziwy, nierobiony, szczery uśmiech nie schodził mu z ust! Kiedyś wyleciał z gigu i rymnął głową o kamień. Leżał więc z twarzą tak poharataną, że, używając jego własnego wyrażenia, gdyby go zobaczyła jego rodzona matka, z pewnościąby go nie poznała. Rzeczywiście, panowie, kiedy pomyślę jak wyglądał, sądzę, że nie poznałaby go matka, bo umarła kiedy wuj miał dwa lata i siedem miesięcy, myślę więc, że gdyby nawet nie poharatał sobie twarzy, matka zdziwiłaby się bardzo zobaczywszy jego nożyska, nie mówiąc już o czerwonej twarzy! Tak czy inaczej, leży sobie wuj, a — jak mi sam potem nieraz opowiadał — człowiek, który go podniósł, mówił, że wuj nie przestawał się uśmiechać, kiedy zaś odzyskał przytomność, to przedewszystkiem wybuchnął śmiechem, potem objął młodą dziewczynę, która trzymała przed nim miednicę, a wreszcie zażądał baranich kotletów z piklami! Bardzo lubił marynowane orzechy, panowie! Mawiał, że jedzone bez octu, strącają piwo.
„Wielkie podróże mego wuja przypadały na czas opadania liści; wtedy odbierał należności i przyjmował nowe zamówienia, na północy; jeździł z Londynu do Edynburga, z Edynburga do Glasgow, z Glasgow do Edynburga i z powrotem do Londynu. Chcę przez to powiedzieć, że do Edynburga wracał dla własnej przyjemności. Jeździł tam na ty-