pan Pickwick wiedział, mieściła się w pierwszych sześciu linjach.
Pan Winkle, jak powiedzieliśmy, przeczytał list do ostatniego wyrazu. Potem złożył go starannie i właśnie w chwili, kiedy pan Pickwick spodziewał się wielkiego wybuchu uczuć, umoczył pióro w atramencie i zapytał tak spokojnie, jakgdyby chodziło o rzecz najprostszą w świecie.
„Jaki jest adres Nataniela?“
„Chwilowo oberża pod „Jerzym i Jastrzębiem“, odpowiedział pan Pickwick.
„Pod „Jerzym i Jastrzębiem“. Gdzież to jest?“
„George Yard, Lombard Street“.
„W City?“
Stary gentleman napisał metodycznie adres na liście, włożył go do biurka, zamknął biurko, klucz włożył do kieszeni i rzekł:
„Zapewne nie ma pan nic więcej do powiedzenia, panie Pickwick?“
„Zupełnie nic, drogi panie!“ zawołał nasz gorący filozof z niemiłem zdziwieniem. „Nic zupełnie! Ale czyż nie zechce pan wypowiedzieć mi swego zdania o kroku tak ważnym w życiu syna? Czy nie zechce pan za mojem pośrednictwem oświadczyć zapewnienia o pańskiej niezmiennej miłości i dalszem wspomaganiu? Czyż nie poleci mi pan, bym uspokoił jego żonę? Proszę się nad tem zastanowić, kochany panie!“
„Właśnie chcę się zastanowić. Obecnie nic powiedzieć nie mogę. Jestem człowiekiem interesu, panie Pickwick; nigdy nie biorę się z pośpiechem do żadnej sprawy, a ta, o ile ją znać mogę, nie bardzo mi się podoba. Tysiąc funtów, panie Pickwick, to niewiele“.
„Ma pan słuszność“, wyrwał się Ben Allen, który właśnie ocknął się i przypomniał sobie, że swoje tysiąc funtów przepuścił bez najmniejszej trudności. „Jest pan bardzo rozsądnym człowiekiem. Bobie! Ten człowiek ma dobrze w głowie“.
„Cieszę się bardzo, że pan wyraża się o mnie z takiem uznaniem“, odpowiedział pan Winkle pogardliwie, spoglądając na pana Allena, który z powątpiewaniem patrząsał głową. „To pewna, panie Pickwick“, mówił dalej, „że kiedy pozwoliłem memu synowi podróżować jakiś czas, by poznał świat i ludzi (co czynił pod pańskiemi auspicjami), aby nie wszedł w życie jak żółtodziob, który dopiero co wymknął się ze szkoły, i przez pierwszego lepszego dał się wodzić za nos, to nigdy podobnego wypadku nie uwzględniałem w mym rachunku. Syn mój wie o tem bardzo dobrze. I jeśli teraz cofnę swą pomoc, nie będzie miał prawa dziwić się temu.
Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 04.djvu/86
Ta strona została przepisana.