Strona:Karol Gjellerup-Pielgrzym Kamanita.djvu/159

Ta strona została przepisana.

wedle prawa, które przykazuje rozciąć jeńca piłą na dwie części i zwłoki porzucić na gościńcu. Słuchaj mnie tedy, pani moja, pomóż w onej chwili ostatecznej, rozerwij łańcuchy i wyzwól mnie z rąk nieprzyjaciół moich!
Powiedziawszy to, szarpnął się gwałtownie, łańcuchy zgrzytły i pękły, uwalniając ręce i nogi. Powalił trzymających go żołnierzy, trzeciego zabił kawałkiem łańcucha, zwisającego u ręki i zanimeśmy się opamiętali, przeskoczył przez parapet terasy. Satagira rzucił się za nim z dzikim okrzykiem. Ten jego ruch był ostatnią rzeczą, jaką widziałam.
Dowiedziałam się potem, że Angulimala spadł, złamał nogę, został pochwycony przez straż, potem zginął na torturach w więzieniu, a głowę jego zatkniętą nad bramą miasta widzieli Medini i Somadatta.
Po owym sądzie bożym straciłam całą nadzieję, bo wiedziałam, że szatańska bogini nie sprawiłaby cudu, gdyby sąd nie polegał na prawdzie.
Przestało mnie obchodzić co się ze mną stanie na ziemi, gdzie wszystko było już stracone. Mogliśmy się spotkać jeno w raju zachodnim. Tyś ruszył przodem, ja zaś miałam nadzieję znaleźć się tam niedługo. Szczęście mogliśmy posiąść tam jeno, poza tem zaś wszystko było znikomością.
Satagira wznowił starania, a matka płakała, żaląc się, że umrze z rozpaczy, nie mogąc przeżyć hańby mego staropanieństwa, bo wygląda to tak, jakby wydała na świat najbrzydszą dziewczynę w całem Kosambi. Wobec tego przestałam się opierać.
Nie miałam zresztą do Satagiry tego co dawniej wstrętu. Mówił prawdę, okazał wytrwałość i wierność, a przy tem pomścił śmierć mego ukochanego, tedy zanim rok upłynął zostałam jego żoną.