gościom naszym miejsca na stopniach świątyni, gdyż z tego miejsca będę dziś głosił naukę zbawienia.
Angulimala kazał służbie zaczekać i wezwał nas, byśmy szli za nim. Przedtem jednak zabraliśmy przywiezione kwiaty, oraz kilka pięknych dywanów. Potem prowadzeni przez olbrzymiego mnicha, przeszliśmy środkiem tłumów, rozstępujących się przed nami z szacunkiem.
Rozpostarliśmy dywany na stopniach świątyni i otoczyliśmy wieńcami stare potrzaskane kolumny. Potem wraz z Medini naskubałyśmy cały kosz róż i rozsypałyśmy płatki na najwyższym stopniu, gdzie miał stanąć mistrz dostojny.
Zebrani ustawili się półkolem, ludzie świeccy po lewej, mnisi, uczniowie i mniszki po prawej stronie świątyni, a pierwszy rząd usiadł na trawie. My usiedliśmy również na obalonej kolumnie opodal stopni.
Było tu około pięciuset osób, ale panowała cisza bezgłośna, przerywana jeno poszumem boru i szelestem liści drzew.
Strona:Karol Gjellerup-Pielgrzym Kamanita.djvu/208
Ta strona została przepisana.