jego osoby i światłem nauki, a co więcej jeszcze, stał się odrazu zwolennikiem, uczniem i wyznawcą, tak że dzisiaj siedział pośród mnichów, zmieniony do niepoznania z zewnętrznej nawet postaci. Wydało mi się też, że słowa mistrza skierowane są w szczególności do mnie, albowiem, poza mnichami, ja jedna znałam całą sprawę i mogłam zrozumieć ukryte dla innych znaczenie przypowieści.
Buda mówił w dalszym ciągu o Krysznie jako małżonku szesnastu tysięcy i stu dziewic, pod którem to imieniem czcili go dawni wyznawcy. I znowu wydało mi się, że słowa te odnoszą się do mnie w tajnym sensie swoim, bowiem przypomniałam sobie, że w oną ostatnią noc naszego spotkania w lasku Kryszny takiem imieniem nazwała boga stara czarownica, nabawiając mnie tem strachu. Z niejakim humorem opowiadał Buda jak to raz Kryszna, posiadłszy skarby zabrane z pałacu Nareki, króla demonów, ku uświetnieniu onego dnia szczęśliwego, zaślubił odrazu wszystkie dziewice, więzione przez tego potwora, każdej się zosobna jawiąc jako małżonek. Było ich szesnaście tysięcy i sto, to też w tyle postaci poszczególnych wcielił się Kryszna, a każda z dziewcząt była pewna, że ją jedynie wybrał za oblubienicę swoją.
— Podobnie — rzekł mąż święty — kiedy stoję tu pośród was, otoczony kilkuset mnichami, mniszkami i zwolennikami płci obojga i głoszę naukę, każdy z was myśli sobie: — Oto do mnie jeno przemawia asceta Gautama — albowiem kieruję ducha mego na ducha każdego z żądnych pokoju i świadomości i czynię to, czego dlań potrzeba.
— W ten sposób — zakończył Buda tę drugą przypowieść — pojmuje mąż boży legendę o Krysznie jako
Strona:Karol Gjellerup-Pielgrzym Kamanita.djvu/213
Ta strona została przepisana.