Strona:Karol Gjellerup-Pielgrzym Kamanita.djvu/5

Ta strona została przepisana.
I.
MISTRZ ŚLE POZDROWIENIE MIASTU PIĘCIU WZGÓRZ.

Onego czasu wędrował Buda po kraju Magadha i przybył w okolice miasta Rajagaha. Dzień chylił się już ku końcowi, gdy mistrz dostojny stanął pod miastem pięciu wzgórz. Łagodne promienie słońca słały się po zielonej roztoczy równi, polach ryżowych i łąkach, podobne błogosławiącej dłoni bóstwa. Dołem wlokły się male chmurki, utkane, zda się z złocistego pyłu. To ludzie i woły wracali z roboty w polu. Cienie drzew wydłużyły się po ziemi i leżały na niej, obramione niby tęczową jakąś glorją kolorów. Z gęstwy rozkwieconych ogrodów i parków strzelały w górę naczółki bram, terasy i kopuły i wieżyce miasta, cudnie, niezrównanie barwne, jakby zrobione były z topazów, ametystów czy opali. Poza miastem sterczały skaliste wzgórza.
Mistrz zatrzymał się wzruszony przepięknym widokiem. Radośnie witał znane kształty, tyle mu niosące wspomnień. Posłał spojrzenie ku Szarej Skale, Szerokiemu Garbowi, Grani Jasnowidza i Jastrzębiemu Wirchowi, który to piękny szczyt wznosi się niby dach ponad inne. Potem zapatrzył się na Wibharę, górę, z której biją gorące źródła, mieszczącą w swem