Strona:Karol Gjellerup-Pielgrzym Kamanita.djvu/63

Ta strona została przepisana.

Dotyczący miał być przecięty na pół piłą, używaną przez drwali, obie zaś części porzucić należało na drodze w ten sposób, by głowa skierowana była w stronę wschodzącego księżyca, zaś reszta tułowia w stronę przeciwną. Pełen niekłamanego podziwu dla naukowości wywodów mego straszliwego przyjaciela, nie mogłem jednak poskromić drżenia mej przepony brzusznej, a przyczyniła się do tego demonstracja naoczna, nie pozostawiająca żadnej wątpliwości. Przyniesiono obrzędową piłę i w moich oczach dwaj srodzy zbóje wprawili ją w ruch, używając za objekt tej nauki poglądowej wiązkę siana.
Vajasrawa zauważył widocznie, że mi się słabo robi, bo przystąpiwszy, poklepał mnie po ramieniu i dodał otuchy trafnem spostrzeżeniem, że przecież nie zostałem jeszcze przerżnięty na dwoje. Zaczerpnąłem stąd niejakiej nadziei, że w razie biedy ocaliłby mi życie po raz trzeci. Gdym jednak uczynił o tem wzmiankę w wyrazach najwyższej wdzięczności, światły mąż spoważniał i rzekł:
— Prawa Kali są niewzruszalne, mój synu, i jeśli Karma twoja tak się okaże srogą, iż okup spóźni się o pół dnia bodaj, natenczas ni bóg ni szatan nic ci pomóc nie zdoła. Ale nie trać otuchy. Przeznaczony jesteś do wielu innych rzeczy. Obawiam się raczej, że kiedyś, po pełnem sławy życiu rozbójniczem, zostaniesz ścięty publicznie, lub wbity na pal. Ale do tego daleko jeszcze!
Niebardzo mnie skrzepiły słowa owe, to też doznałem wielkiej ulgi, gdy wierny nasz sługa przybył na cały tydzień przed terminem, przywożąc wymaganą kwotę. Pożegnałem się z mym strasznym gospodarzem, ale on pamiętny straty towarzysza rzucił mi spojrzenie tak krwiożercze, że pewny byłem, iż wołałby mnie