Strona:Karol Irzykowski - Nowele.pdf/137

Ta strona została uwierzytelniona.

techniki, które mu imponowały, i tyle jeszcze innych wspaniałości, — i dla każdej z nich miał w duszy słowo łagodnego uznania. W gruncie rzeczy to wszystko zrazu muskało tylko jego umysł, gdyż przyzwyczaił się zjawiskom takim przeciwstawiać swój dawno ukuty frazes: że są one jest tylko bezpotrzebnem powiększaniem mianownika.
Mimo to duch jego znajdował się w stanie podniecenia. Ludzi zbierało się na ulicach coraz więcej i nastrój tłumu udzielał mu się także. Zaczął dążyć tam, gdzie oni, patrzyć tam, gdzie oni, ogarnęła go zresztą przeciętna ciekawość, na której zaspokojenie miał dosyć czasu.
Chorągwie powiewały z okien, drogocenne dywany zwieszały się z balkonów, gzymsy ubrane były choiną, a festony połączone girlandami kwiatów. Wszystko parło ku marmurowej bramie tryumfalnej, którą miał przejeżdżać cesarz, udając się na akt koronacyi. Kapele grały już hymn narodowy, a entuzyazm tłumów zbliżał się do punktu kulminacyjnego.