Strona:Karol Irzykowski - Nowele.pdf/139

Ta strona została uwierzytelniona.

Człowiek bowiem żyje codziennie w zespoleniu z naturą, choćby na pozór był jej najbardziej obcym, ale są chwile, w których natura skupia się, budzi, wyodrębnia, idee obce nabierają wyraźnych kształtów i człowiek czuje się wyłączonym poza pierścień jakiegoś osobnego świata. Wielkie wypadki i wielkie przedmioty zawsze izolują.
I jak zawsze w takich razach przyszła mu na myśl ta, z którą niegdyś chciał powstrzymać ten napór spadającego nań obcego świata. Przypadła nań chwila tak potwornej tęsknoty, że prawie w piersi słyszał bulgotanie łez. Aby się poskromić, nadał twarzy fałdy obojętne, zmrużywszy pełne dziwnego ciepła oczy. Stanął raptownie nad brzegiem otulonego dotychczas w mgły morza bólu i uczuł, że brak mu tylko chęci, odwagi i sił, aby głębię tego morza zmierzyć, te wszystkie łzy wypłakać i dać się porwać wirom beznadziejnej rozpaczy. Cofnął się przed swym bólem jak tchórz, zadrżało mu tylko cicho obojętne już serce. Wciąż jednak myślał o niej.