Strona:Karol Irzykowski - Nowele.pdf/60

Ta strona została uwierzytelniona.

ani w nim, ani poza nim żadnego środka ocalenia.
W tej strasznej męczarni zaczął jęczeć w tejże chwili pustka się skrystalizowała: ponad nim błysnął sześcian, z kształtu i wielkości podobny do wnętrza pieca, ale to był jego własny pokój sypialny, w który jego dusza wracała.
Zbudził się. Leżał w swojem łóżku, ale nogi miał oparte o poduszkę. Drżąc z zimna i z irytacyi poprawił swoje położenie.
Spostrzegł, że okno było jeszcze nie zamknięte. Wstał tedy i klnąc na czem świat stoi, zamknął je.
Dotykając po ciemku ręką ściany, znalazł dyrektor swój zegarek. Przypomniał sobie wtedy, że miał jakiś sen niespokojny, dręczący, w którym i zegarek odgrywał jakąś rolę. Pocisnął sprężynę i trzecia godzina wydzwoniła. Te dźwięki miłe i subtelne, jak krople płynu dziwnego, spadające w czarę metalową, uspokoiły go. I dyrektor usnął na nowo.
Obudził się późno. Czuł ból głowy i miał katar.