Strona:Karol Irzykowski - Nowele.pdf/67

Ta strona została uwierzytelniona.

tylko pod względem pieniędzy, nie honoru. Okradziono mnie, wydarto mi majątek, ale tej starej szlacheckiej buty, tej mi nikt nie wydrze.
Pokrywszy w ten sposób łajaniem wyrzuty sumienia, wybiegł z domu.
— Ej! co tam buta, buta! — mruczała za nim żona — kiedy butów niema za co kupić.
I patrzyła na drzwi, którymi wyszedł, rychło znowu skrzypną. Krzątając się prawie cały dzień w kuchni, nauczyła się rozpoznawać subtelne odcienie tych skrzypnięć. Zwykle skrzypnięcie było szydercze, jakby się te drzwi cieszyły z nieszczęścia, które wpuszczały. Więc wnioskowała:
— Teraz wejdzie listonosz, ale nie przyniesie mi pieniędzy, tylko list od mojej córki, nauczycielki wiejskiej. Co mi też moje biedne dziewczątko napisze? Zapewne znowu, że wszystko jej idzie jak z płatka, że się czuje zdrowszą, napisze, aby mnie łudzić.
To znowu lekkie, etykietalne puknięcie