talentu urządzania i korzystania z podróży, i pojechał uregulować wreszcie swój stosunek do rodziny Strumieńskich w Królestwie. Uczynił to wbrew wyraźnemu zakazowi przybranego ojca, który mu przekazał swoją nienawiść; lecz wygrawszy proces sądził, że byłoby nieszlachetnem upierać się przy swem formalnem prawie, ugruntowanem ostatecznie tylko na zajadłości starego Strumieńskiego. Niechby nie myślano źle o nim, niechby im sprawił niespodziankę, upokarzającą ich insynuacye. To drugie, — a pierwsze: Strumieński już od dwóch lat niemal słyszał, że przeznaczano tam dlań na żonę niejaką pannę Olę (Aleksandrę), ciekaw więc był ją poznać, ciekaw był wymiarkować, jak ją usposobił ten plan matrymonialny i jakie wrażenie wywarły na nią różne o nim pogłoski. Szeptał sobie wprawdzie, że się rozczaruje, ale już samo to słowo „rozczaruje“ zdradza kierunek jego myśli. Wiedział, że wolno mu się żenić po raz drugi, bo tego sobie życzyła Angelika, i w rozmowach z nim i w pozostawionym mu liście, chociaż te jej życzenia były nieco mętne... Strumieński dotychczas odsuwał od siebie ową możliwość, lecz zawsze jakby rezerwował ją sobie na kiedyś, teraz zaś przypatrzył jej się z blizka i postawił otwarcie w środku swych dążeń. Przyszedł nań bowiem czas jakoby zupełnego ignorowania Angeliki a przytem (w wynagrodzeniu?) i siebie samego — czuł, że chce jeszcze kochać i być kochanym, więc dobrowolnie wyobrażał sobie, że jest jakimś innym. Ale czuł także, iż obok tych egoistycznych wymagań układa się w nim coś nakształt programu, który mu jednak powoli i kawałkami dopiero występował w umyśle.
Tymczasem zawitał w dom matki Oli, ojciec bowiem tej panny, jeden z dawnych przeciwników Strumieńskiego z Wilczy, zmarł był już, a Olą opiekował się
Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/119
Ta strona została przepisana.