że jego zdaniem w sztuce nie wynajduje się właściwie nic nowego, bo wszystko jest już zrobione i przewyższyć się nie da[1]. Nie można więc mówić o tysiąc pierwszych sposobach, bo to nonsens: liczba typowych form w sztuce jest tak samo ograniczona, jak liczba dowcipów i liczba sytuacyi dramatycznych. Jakkolwiek to brzmi złowrogo, przecież prawdą jest, iż w sztuce niema rozwoju. Rozwój to pojęcie mylnie przeniesione z dziedziny zjawisk społecznych do zjawisk estetycznych, i łudzić się nie można, że dzisiejszemu pokoleniu pozostaje tylko naśladownictwo wielkich poprzedników. Co się zaś tyczy przykładu, który przytoczył pan Strumieński, to rzecz się ma tak, że ten sam rysunek assyryjski. który był dawniej nieudolnym, dziś może być oznaką wysokiej kultury artystycznej: albowiem przez taki sztucznie znaiwniony rysunek wieje trzy tysiące lat cywilizacyi.
Naturalnie, że tak radykalne i dziwaczne zdania wzbudziły politowanie u słuchaczy usposobionych konserwatywnie, tem bardziej, że znano Gasztolda jako malarza nieproduktywnego, a Strumieński zwyciężył.
Ważniejszą była druga dysputa. Gasztold stawiał tezę, że sztuka może wciągać w swój zakres wszystkie tematy, choćby najdrażliwsze, na zasadzie: „naturalia non sunt turpia“ i przytaczał na to liczne przykłady, zmuszając delikatniejszą część audytoryum do ucieczki. Strumieński bronił dogmatu, że nie wolno używać tematów nieestetycznych, lecz należy się zawsze trzymać „linii piękna“, która jest „cienka jak włos“[2], a poczucie tej linii każdy prawdziwy artysta przynosi na świat ze sobą. Kwestya „materyału“ nie jest wcale tak obojętną — cóżbyśmy na to powiedzieli, gdyby Michał Anioł najpiękniejszy swój posąg ulepił z nawozu? tak samo itd.
- ↑ Pewien znakomity poeta współczesny twierdzi, że po Mickiewiczu, Słowackim i Krasińskim, poezya nie ma już nic do roboty. Brawo!
- ↑ Tu korzystam z Hebbla, który twierdzi: „Die Linie des Schönen ist haarscharf und kann nur um tausend Meilen überschritten werden“. Mylne — chociaż surowe.