siącach występowała ona przed nim coraz bardziej jako ściśle oznaczony, ten a nie inny charakter, nadający sobie swoje własne prawa, mający własny punkt ciężkości poza obrębem jego programu. Podczas gdy pierwej, bezpośrednio po śmierci Angeliki, patrzeć mógł jeszcze w zagadkową ale obszerną, pełną różnych możliwości przyszłość, teraz, posiadłszy jedną i tę właśnie żonę, odciął przed sobą pewną, kto wie jak wielką, część owych możliwości. Wchodziły tu także w grę czynniki bardziej „intymne“[1].
Strumieński był przez Angelikę rozkapryszony, zepsuty, przyzwyczaił się z nią do innego sposobu kochania się, wobec którego miłość z Olą, po starciu uroku świeżości, była dość prymitywną lub, jak on się potem wyrażał, fuszerką. — Tu muszę bystro spojrzeć w oczy czytelnikowi i usunąć jego wątpliwości. Nie idzie mi bynajmniej o te barbarzyńskie wyuzdania płciowe, jakiemi bezmyślni ludzie, nie umiejący nic mądrego począć z materyałem miłości, usiłują rozszerzyć sobie zakres swoich przyjemnostek i nadają im miano „wyrafinowanych rozkoszy“. Mojem zdaniem rozkosze takie, o ile nie są naśladownictwem lub złem koniecznem, są wybuchami niezadowolenia i ironii, rozcięciem węzła, którego się rozplątywać i splatać nie umie. Gdybym zresztą takie fakta miał na myśli, z pewnościąbym ich nie zataił, radząc sobie w ten lub ów sposób z pruderyą czytelnika, — bo uważałbym jasne postawienie sprawy za rzecz niezbędną dla mego studyum, którego nie piszę dla dzieci ani dla takich dorosłych, którzy chcą, by ich traktowano jak dzieci. — Strumieński i Angelika byli zbyt „artystami“, zbyt dużo gadali o t. zw. Pięknie, żeby popaść w powyżej napomknięte wybryki, w którychby ich raziła nie bezcelowość, lecz tzw. nieestetyczność
- ↑ Używam tego wyrazu z pietyzmu dla kierunku twórczości, który swego czasu uprawialiśmy Womela i ja, z dala od oficyalnego zgiełku literackiego, jeszcze wcze-śniej, nim się w Polsce modernizm pojawił. Kierunek ów nazwaliśmy intymizmem, ponieważ szło w nim o wyciąganie na tapet wszystkich najserdeczniejszych tajemnic ludzkich. Nazwa ode mnie pochodzi, Womela nazywał to także „obnażaniem woli“. Kierunkowi temu wierny dotychczas zostałem, tylko że zamiast tajemnic seksualnych pod wpływem Grossa uznałem tajemnice intellektualne za ważniejsze.