dopiero eo pokochali, obfituje zresztą w różne takie pierwszości. Bezpośrednia więc rzeczywistość przygłuszała niezapominajki, wyrastające od czasu do czasu na grobach pamięci. Ola wniosła w jego dom śliczny komfort, „ścieliła gniazdko“ — a nazywało się z początku, że to dla nich dwojga, — co na nim wywierało pewne zmysłowe wrażenie i mogło być na dłuższy czas surrogatem. Najpiękniejszym jednak i najzabawniejszym sportem była ona sama: wszędzie jej było pełno, latała dużo i śpiewała („napełniała dom świegotem“), przyjmowała służbę, kreśliła dowcipne sylwetki osób zamieszkałych w Wilczy, nie wyjmując siebie i Strumieńskiego, wyśmiewała stryja, biorąc stronę męża przeciwko niemu w sporach o rozstrzygający wpływ w gospodarstwie, bo, nawiasem mówiąc, stryj już wówczas zaczął bruździć Strumieńskiemu. Przyczyną wesołości Oli była radość, nie tyle z posiadania męża, — bo wszakże sądziła się być godną księcia, — co z zawładnięcia domem, który zamierzała prowadzić według swego gustu, aby zaimponować i zabłysnąć, a w tym celu przygotowywała się nawet na pewne ustępstwa dla chimer Strumieńskiego, obiecując sobie w duchu wziąć go pod pantofel (cel ten wpojono jej na równi z frazesami o miłości). Strumieński zaś, chociaż pamiętał, że Angelika inną była panią i nie udzielała się nikomu tylko jemu, lubił obserwować wesołe grasowanie Oli, a nawet w ocenianiu tych symptomów przesadzał, upatrując wyłącznie naturalność tam, gdzie była i poza[1]. Ale jemu też szło o to, żeby mieć bodaj w części potwierdzenie swoich dawnych poglądów na Olę (zob. str. 113.).
Tak tedy blizkość Oli i jej ciągły wpływ osobisty podniecały Strumieńskiego — jak już zaznaczyłem — do wyszukiwania takich kombinacyi, w którychby mógł
- ↑ Każdy naśladuje sam siebie po pewnych doświadczeniach, bo w swojej skórze każdemu najlepiej i najwygodniej. O tem naśladowaniu własnego charakteru wypowiada dobre uwagi Schopenhauer w głównem swem dziele, w księdze IV. §. 55.