Ola, malować chciała. To samo — o kobiecości i macierzyństwie — umiał pomyśleć sobie i Strumieński, lecz teraz skorciło go zachwiać jej twierdzenie, rzekł więc: „mógł to jednak być zwykły eksperyment malarski“. Wogóle nie bardzo mu się podobało zbyt łatwe solidaryzowanie się Oli z Angeliką, wolałby był usłyszeć jakieś słowa owijające w sobie zazdrość.
I aby przerwać jej powierzchowne zachwycanie się Angeliką, wybrał dwa ze złożonych w kącie obrazów i postawił je przed Olą. Pierwszy był pomniejszoną kopią a raczej przeróbką obrazu Ingresa i przedstawiał rycerza Rüdigera, uwalniającego nagą Angelikę (jedną z bohaterek epopei Ariosta), przykutą do skały i zagrożoną przez strasznego smoka morskiego. Strumieński opowiedział, że do tego obrazu pociągała jego żonę nietylko sympatya z uwięzioną pięknością jako z imienniczką, lecz także sam temat, pod który można było podłożyć symboliczny sens, np. taki, że ów potwór to czyhająca na kobietę zmysłowość własna i cudza, od której uwalnia ją idealny rycerz, zjeżdżający na skrzydlatym koniu.
— Czy w istocie obraz ma to oznaczać? — spytała Ola z zainteresowaniem.
— Ależ bynajmniej. Gela rozczarowała się też niemało, gdym ją potem zapoznał z Ariostem i przeczytał jej ustęp opisujący, jak ów idealny rycerz po uwolnieniu Angeliki bierze ją poza siebie na konia i galopuje do lasku, gdzie pożerany widokiem jej piękności, zrzuca z siebie gorączkowo i niecierpliwie zbroje i...
— I... co?
— O jaka moja pani ciekawa! Tu właśnie urywa autor pieśń swoją, mogę cię jednak zapewnić, że zanim Rüdiger uporał się ze zbroją, figlarna Angelika dzięki
Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/152
Ta strona została przepisana.