Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/156

Ta strona została przepisana.

itd., nie przeczuwając, że przez to wzbudza w Oli myśli: A więc miejsce to odebrano Bogu i poświęcono marnościom tego świata. Szkoda, że taki libertyn ten mój mąż.
— Aha prawda, jeszcze ci jeden obraz pokażę — rzekł Strumieński, przypomniawszy coś sobie. Podszedł do drugiej ściany i chciał odsłonić półkoliste lustro, gdy wtem, rzuciwszy okiem na blat stojącej pod lustrem konsoli, ujrzał odciśnięty na pyle ślad małej ręki kobiecej. Będąc jeszcze pod wpływem cmentarnego widoku, nie wpadł na właściwy i bardzo prosty domysł, lecz wzdrygnął się, i ukazawszy palcem na ów ślad, krzyknął lekko: co to jest? Natychmiast przyskoczyła do niego Ola i wnet oboje zaczęli się cieszyć. „Widocznie nie pamiętasz dobrze jej ręki, o popatrz na moją“. I położyła znowu swą dłoń na stolik w tem samem miejscu, chwaląc się kokieteryjnie „rączką“ i zalecając ją do pocałowania. Strumieński to uskutecznił, otrzepał rączkę z pyłu, a potem odsłonił lustro, do którego Ola zaczęła się zaraz mizdrzyć, poprawiając sobie fryzurę. Tymczasem mąż jej zapuścił storę na okno naprzeciw umieszczone, wskutek czego natychmiast zniknął w lustrze widok cmentarza, a wystąpił obraz pogodnego nieba letniego ze słońcem, pobijającem chmury. Ola, zdziwiona tą zmianą, odwróciła się i ujrzała na miejscu okna zawieszony obraz. Strumieński wytłómaczył:
— Nie można przecież było znosić ciągle tak poważnego widoku, więc na złość prababce przemalowaliśmy jej ulubiony pejzaż. — A potem zbliżył się do żony i objąwszy ją, spojrzał teraz razem z nią do lustra, pytając:
— A co, czy ładna para?