uświadomił i określił. Takim bohaterem był Napoleon, który powiedział: „Od szczytności do śmieszności tylko jeden krok.“ Ale i on nie był szczerym, bo powiedział „tylko jeden krok“, podczas gdy prawda taka objawiła mu się najpewniej w chwili zlania się jakiejś „szczytności“ z jakąś „śmiesznością“. Strumieński takim bohaterem nie był, dlatego zgnębił swoje odruchy, zmierzające do dalszych, coraz trudniejszych wyjaśnień, i wstydził się i irytował, ale po cichu.
Jedna z ostatnich scen tego rodzaju między małżonkami była następująca: Strumieński żądał od Oli, żeby raz na miesiąc ubierała się w suknie Angeliki i zupełnie ją udawała, on też miał ją w tym dniu nazywać Gelą i zachowywać się odpowiednio do tego. „To jest takie głupstwo, a nikt o tem nawet wiedzieć nie będzie.“ Udowadniał, że gdyby jej nie kochał, toby jej się nawet nie ośmielił zaproponować tak dyskretnie pięknej komedyi, lecz właśnie ma zaufanie do Oli i wierzy, że ona to zrobi. Ola odparła na to: „Jesteś waryat, ja jestem twoją żoną, a nie kochanką.“ To odróżnienie oddawało jej zwykle dość dobre usługi, więc stosowała je często, pomimo, że małżonek wykazywał jej, że to nonsens, — ale bo też szło jej tylko o to, żeby zaznaczać odmowę z zasad wyższych, a nie z egoizmu i uporu. Gdy Strumieński jeszcze coś dalej mówił, zaczęła śpiewać, on jej na to: milcz, nie śpiewaj! Śpiewała dalej, a on wiedząc, że własny śpiew sprawia jej przyjemność, prosił ją, żeby nie śpiewała, dlatego, że mu to w sposób zbyt przykry przypomina Angelikę, która w ostatnich dniach swego życia pod wpływem obłąkania zaczęła nucić ni stąd ni zowąd. Tak chciał Strumieński chytrze przeforsować swój zakaz, lecz Ola palnęła mu śpiewając:
Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/168
Ta strona została przepisana.