Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/170

Ta strona została przepisana.

hetmanów! Bo chociaż na pozór głosiła się być wyższą nad kastowe uprzedzenia, przecież, gdy szło o życie praktyczne, wówczas wyłaziło szydło z worka. A potem znowu, wznosząc się ponadkastowość, myślała: Jak splendor taki zaimponuje pp. X., państwu Truskawskim i innym sąsiadom, jak odtąd nabiorą respektu dla biednego Włoska Strumieńskiego, którym pomiatali, o, bo tym ludziom tylko imponować potrzeba! Zdobywszy szacunek dla męża, ułatwi mu byt, skłoni do zawiązania stosunków z ludźmi dobrej woli, odda go społeczeństwu. Będzie się mógł nią popisywać, bo ona umie śpiewać, grać, kokietować, jest piękną: tego wszystkiego będą mu inni zazdrościć. W jego melancholię nie wnikała merytorycznie, ale uważała ją za miłą dekoracyę, za dodatek, wskutek którego ludzie mogliby kiedyś powiedzieć: „o, jak on przy młodej żonie poweselał.“ Nibyto wyobrażała sobie dawniej Strumieńskiego jako człowieka statecznego, poważnego, lecz jakże bardzo się na nim zawiodła! Ma on dobre serce, ale jest kapryśny i dziwak. Płakała, cierpiała skrycie, bo on odepchnął jej miłość dla kaprysów. Jeżeli zaś była dla niego surową, jeżeli zadawała mu rany, to dlatego, by zapomniał o tamtej, która była niegodną jego miłości, skrzywiła, złamała mu życie, wyszła za niego tylko dla miłego grosza, a zresztą była jak wiadomo waryatką. To nie była kobieta, to była samica, indywiduum zepsute cywilizacyą. Cudzoziemka, skaziła naszą rodzimą polską atmosferę jakąś niesympatyczną, niemiecką domieszką, której on z siebie teraz otrząść nie może. (I Strumieński był czasem tego samego zdania.)
Takby może mniej więcej napisała Ola w swym pamiętniku, bo na wszystkie wybryki egoizmu znajdzie się płaszczyk. O tem wie każdy. Ale może nie każdy