dzają do wynalazczości we własnym zakresie, do tego sprawiedliwego uwzględnienia wszystkich specyalnych czynników, w którem mamy jedyny środek praktycznego ratunku. W chwilach takich na chwilę nie kłamiemy, jesteśmy oryginalni, wiszący nad nami bicz losu pędzi nas do wszechwiedzy, do „genialności“, do strasznej, uspokajającej analizy[1], aż wreszcie stajemy przy jakichś atomach. W atomach jest to, co jest bezimienne, bogate, rzeczywiste, to co jest boskie, niewymierne, nie dające się z niczem porównać, wyjątkowe.
Strumieński wstydził się być wyjątkowym, chociaż naturalnie teoretycznie uznawał, że oryginalność jest zaletą. Zwłaszcza gdy zaczął się rozglądać w stosunkach naokoło, zapoznawać się z ludźmi, których dotąd unikał, słuchać turkotu społecznych i politycznych wypadków, gdy go udrapowało ojcowstwo, — popadł w ekstrem, nibyto przeciwny swemu charakterowi. Podsycała go w tem dziecinna ambicya, widział bowiem, jak go ludzie szanują, jak wysoko cenią jego intelligencyę i zdanie, jak są wyrozumiali i dyskretni. W istocie wskutek przybycia Oli nastał inny kurs w Wilczy. Strumieński ze zdziwieniem przekonywał się, że ci, których dawniej uważał za swoich wrogów, nie są już nimi albo nimi nigdy nie byli, — chociaż oni właściwie tylko zapomnieli o jego przeszłości i nie mieli potrzeby teraz się nią zajmować, lub też bali się tego z blizka, co lekceważyli z daleka. Ogarnęła go niepohamowana chęć, żeby w obcowaniu i stosunkach z nimi cieszyć się rzekomą wyższością swoją, ale przedewszystkiem trzeba było upodobnić się do nich. Poświęcał więc jedną swoją odrębność po drugiej, zdzierał strupy z rany, która się już dawno zagoiła. Sprawa Angeliki pozostawiła w nim pustkę; oglądając się za zapełnieniem jej, brał to, co było pod ręką.
- ↑ Zaręczam np. że każdy z owych poetów, którzy lubią pisać o ewowatości kobiet, jeżeli idzie o jego własną skórę, np. o pozyskanie lub utratę jakiejś żywej kobiety, nie będzie jej traktował jako przedstawicielki rodzaju lecz jako indywidualność, uwzględni wszystkie okoliczności danego zdarzenia, postąpi praktycznie jak ajent śledczy — i przynajmniej w myślach spłaci rzeczywistości dług aż do ostatka, zanim zacznie na tle przebytej awantury dzierzgać filozoficzne i poetyczne arabeski.
Jak dalece egoizm, zagrożony praktycznie, domaga się analizy i bezimienności, to mógłbym pokazać na wstrząsających przykładach, ale ograniczę się do drobniutkich, z których każdy pozna, o co mi idzie. Mam znajomego, którego raz na wpół żartem nazwałem niedołęgą, zarzucając mu, że nie umie sobie znaleźć zajęcia, nie poszuka protekcyi, nie zdaje egzaminów, nie postąpi tak lub owak. Na to ów znajomy, odrzucając epitet niedołęgi, utrzymywał stanowczo, że to mi się tylko tak na pozór wydaje, w rzeczy samej zaś on nie tylko nie ma sobie nic do zarzucenia, lecz owszem sądzi, iż postępował w miarę możności energicznie. Potem opowiedział mi swoje stosunki, sięgając parę lat wstecz,i przytoczył tyle ważnych choć na pozór drobnych okoliczności, żem cofnął swój zarzut, może i niecałkiem mylny ale za ciasny, za ryczałtowy. — Inny mój znajomy jest niepunktualnym i niesłownym, ale broń Boże mu to powiedzieć: wpada w gniew i broni się tak wymownie, że musi się uwierzyć, iż on każdym razem ma inny bardzo ważny powód rzekomej niesłowności. — Proszę mi też pokazać polityka, któryby poczuwał się do nazwy „szowinista“ i każdego zarzutu szowinizmu nie potrafił illustrować po swojemu, wykreślając misterną, obliczoną na milimetry granicę między patryotyzmem a szowinizmem. A w procesach o tzw. sprzedaż przekonań, jak często dochodzi rozprawa do bezimiennych atomów, które się odważa na szalce wagi aptekarskiej, a które przecież przez biedny sąd nazwane być muszą! W niedawno odbytym we Lwowie procesie o rozruchy robotnicze, podczas których wojsko użyło broni palnej, doszła rozprawa do takich atomów: Żołnierz P. maszerując, kopnął jakąś kobietę — przypadkiem? umyślnie, korzystając z nastroju ogólnego rozjątrzenia? — tu atom. Robotnik S., ujmując się za uderzoną, beszta żołnierza (podobno i policzkuje), aresztują go, robotnicy odbijają, stąd fatalne następstwa. Ale dlaczego ujmuje się? czy z rycerskości? z dobrego serca? czy korzysta z pretekstu, aby dać upust swej awanturniczości (garderoba duszy)? Tu psychologiczny atom, nad którym sąd już nie panuje.
A jeżeli poezya jest antycypacyą spełnienia najwyższych pragnień praktycznych, jeżeli jest najpraktyczniejszą sztuką i — nauką, inżynieryą rzeczywistych zamków na lodzie i błękitnych mostów między ludźmi, to w takim razie...