Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/183

Ta strona została przepisana.

rozjaśniająco, tak że stryj Maryusz, który rzeczy brał po prostu, z pewną słusznością zwał go radykałem. Naturalnie wszystko to rozgrywało się przeważnie w rozmowach między liniami czynów, a nie w czynach, bo czyny bywają głównie wynikiem różnych zewnętrznych musów i zwyczajów. Strumieński rozczarował się nawet na owym Truskawskim, do którego przywiązywał zrazu pewne nadzieje, bo Truskawski miał w głowie znowu inny ćwieczek: był oportunistą. W tem rozczarowaniu się odegrała też rolę mała osobista uraza intellektualna: Strumieński podsunął mu jakąś zdaniem swojem ważną myśl, którą tamten źle przyjął. Wesoła to musiała być dysputa dwóch głów zawikłanych, przywiązujących do nazw absolutne znaczenie, zwalczających siebie wzajemnie własnymi upiorami. — Wogóle jednak wszyscy ci ludzie, którym Strumieński narzucał się na sojusznika, byli to beati possidentes, niewybredni w dyalektycznych pozorach, bo mało zagrożeni.
Mniejsza jednak o to — ciekawsze to, że Strumieński na swoich nowych sympatyach stracił parę tysięcy. Albowiem wspomniany powyżej program związku obywatelskiego, mającego funkcyonować stale, był wymyślony z okazyi bankructwa p. X. i — w sposób niedomówiony — do użytku tego pana; dlatego też nie przyszedł do skutku, bo każdy, wiedząc, o co idzie, wykręcił się. Głównym macherem był Truskawski. Gdy przyszło do licytacyi majętności p. X., Strumieński stanął do niej z wadyum, aby podbijać cenę, przyrzeczono mu bowiem święcie, że w najgorszym wypadku wkrótce znajdzie się kupiec, który majątek nabędzie z wolnej ręki. Tak uwięził Strumieński wadyum, a otrzymał kulę u nogi. Prawdopodobnie miał prawo skarżyć X-a za oszustwo, ale sprawę jakoś załagodzono, gdyż ostatecznie X.