spraw spornych między ludźmi, które usuwają się z pod kompetencyi zwykłych sądów, a badane mogłyby być chyba przez jakieś utopijne trybunały psychologiczne. Z jakim nakładem świadomości odbywa się to zaspokajanie swego egoizmu krętemi drogami, toby była ważna kwestya, w której tkwi nawet moment etyczny.
Przykładów na owe utajone procesy myślowe dostarcza dosyć cała „Pałuba“ a w życiu od nich się roi. Jeżeli np. ktoś mnie pokrzywdził, a ja wkrótce potem mimo to daję sowitszą jałmużnę ubogiemu, wówczas naddatek jest zemstą w celu powiększenia wyrządzonej mi krzywdy: tem bardziej staję się pokrzywdzonym, im jestem litościwszym. — Panna, znajdująca się w pobliżu znanego uwodziciela, objawia w sposób jaskrawy swą antypatyę do niego: dość przejrzysta „komedya“ w celu zwrócenia na siebie uwagi i poddania uwodzicielowi chęci zdobycia owej nienawidzącej zapomocą uczciwego zakochania się (ale przytem i żal z powodu trudności zapanowania nad uwodzicielem). Jeśli jednak potem ta osoba przecież „padnie ofiarą“, stanie się to właściwie albo wskutek ślepego naśladownictwa nawet bez większego popędu, czyli wskutek nieodporności na suggestyę, że się takiemu człowiekowi uledz musi, — albo wskutek popędu, którego zaspokojenie może w tym razie liczyć wyjątkowo na niejakie przebaczenie u bliźnich, gdyż można się usprawiedliwić, że się nie zdołało oprzeć jakiemuś tajemniczemu „czemuś“, które posiadał „ów człowiek“. W obu razach jednak te właściwe, chłopskie motywy wybierają sobie w garderobie duszy[1] płaszczyk, czerwone domino — „miłość“, to wygodne pojęcie, które w duszy odrazu zaprowadza stan wyjątkowy. I wówczas nieszczęśliwa ofiara wpada w ramiona uwodziciela z okrzykiem: „już nie mogę dłużej walczyć z głosem
- ↑ Przykłady w „Pałubie“: Postępowanie Oli na str. 115. w. 28 i n., całkiem analogiczny fakt str. 188. w. 20, najwybitniejszy przykład str. 252/3. Taktyka Strumieńskiego wobec Xów str. 176/7. Pretekst na str. 140. w. 17. Przesunięcie się pobudek u Oli str. 288. i t. d.
Cały rozdział IX., traktujący o kontrabandzie psychicznej, ma mojem zdaniem ogromną doniosłość praktyczną. Zdawałoby się, że mówię rzeczy znane powszechnie. Rzeczywiście chodzi mi o fakta najpospolitsze, najcodzienniejsze, powtarzające się od wieków, — lecz podczas, gdy bada się ruchy najdalszych gwiazd, wykrywa się cudowne włókienka i gruczołki w organizmie ludzkim, kompleks trzeci, kompleks α, β, γ... o ile dotyczy spraw międzyludzkich, praktycznych, pozostawiony jest na pastwę najdowolniejszej fuszerki. Ujmijmy odrazu wołu za rogi. Istnieje np. we Lwowie pisemko „Monitor“, oparte na doskonałej zasadzie: nie bawi się bowiem w ogólnikową politykę, ale sprawy indywidualizuje, wdziera się w stosunki prywatne, to znaczy w te atomy, z których się buduje życie publiczne. Dobrze; olbrzymie zadanie. Lecz jakież oryentacye ma ten wentylator cnót obywatelskich? Te same, co ci, których piętnuje, a więc używa obficie nazw takich jak: „złodziej, oszust, łotr, sprzedawczyk, głupiec...“ i posługuje się odpowiednią do tych kategoryi metodą śledczą. W połowie wypadków może to nawet wystarczać i być w pewnym stopniu pożyteczne, ale zwykle tego rodzaju ryczałtowe załatwianie się z ludźmi nie dorównuje skomplikowaniu faktów i dlatego bywa płytkiem, mylnem, stwarza nowe koło błędów, a co najważniejsza nie przekonywa tych, na których uderza. Nikt nie pozwoli się napiętnować łotrem skoro czuje, że nim nie jest, bo wogóle bardzo rzadko przeciętne sumienie człowieka zdolne jest świadomie udźwignąć poczucie popełnionego łotrostwa, zwykle wysnuwa ono ze siebie chronicznie jakiś płaszczyk ochronny, podobnie jak ślimak stale otacza swoje miękkie ciało piękną skorupą. Musiałoby się i tę skorupę rozbić i wykazawszy komuś na materyale objektywnym,że jest takim a takim, należałoby potem zaatakować go od strony subjektywnej, wykurzyć go z jego ostatniego azylum, zniszczyć jego argumenta. A że, jak Holzapfel stara się wykazać we „Wszechideale“, trudności etyczne redukują się jużto do kwestyi techniki pożycia ludzi ze sobą, jużto do kwestyi wykształcenia, więc mojem zdaniem, zbadanie geografii duszy (kompleksu α, β, γ...) jest tu konieczne. Wreszcie, ponieważ „summum jus summa iniuria“, i robiąc z kogoś preparat kryminalny, wyrządza mu się krzywdę bez względu na korzyść tzw. „ogółu“, — przeto skalpel powinien zawierać moc leczniczą, badanie samo powinno być kapłaństwem, któreby nikogo nie oszczędzało — nawet samego badania.
To są wszystko praktyczne utopie, ale chciałem pokazać to, co się znajduje na końcu idealnego przedłużenia linii zawartych w tej sieci rozumowej, którą pokryta jest „Pałuba“. Skoro Lutosławski usiłuje ściągnąć Królestwo Boże na ziemię zapomocą filologii i sentymentalnej szczerości, to ja sądzę, że szczerość bez narzędzi szczerości odniesie taki sam skutek jak wyprawa krzyżowa dzieci. Kompleks α, β, γ... to nie taka łatwa historya jak się z zewnątrz wydaje; wiadomość o prawach nim rządzących wejść musi wpierw w krew ogółu — i dlatego-to może za jakie tysiąc lat „Pałuba“ naprawdę wyjdzie w szkolnem wydaniu, jako próbka psychologii z kamiennej epoki ludzkości.