z sobą, lecz oddawał się upodobaniom secesyjnym. I stary gość wkrótce sam się wyniósł, pozostawiwszy po sobie różne „postulaty“, „obowiązki“, tudzież minę prochową dla swoich następców.
Nowych upodobań swoich Strumieński zrazu nie prowadził na własny rachunek, lecz na rachunek Angeliki i Pawełka. Przedewszystkiem bowiem przekonywał się, że twórczość Angeliki w najryzykowniejszych nawet swoich objawach nie była czemś bezsensownem, a więc wyjątkowem, czemś, co miałoby tylko prywatną wartość, ale przeciwnie, miała pewne cechy, wspólne z dążnościami modernistycznemi, i mogła się zapewne pokazać przed szerokiem forum, wywołać sensacyę i uznanie. Dotyczyło to nietylko obrazów, ale nawet „Księgi Miłości“. Ziarno, zasiane niegdyś przez Gasztolda, teraz kiełkować zaczęło. Wprawdzie wcale nie miał zamiaru pokazywać spuścizny duchowej Angeliki, zanadto jeszcze był z nią osobiście związany, a za mało był pewnym jej i siebie. Ale zaczął dla niej odczuwać respekt przekonaniowy, współczuł przez nią, dla niej i w jej imieniu z nowym ruchem, chociaż się jeszcze stanowczo nie decydował, wątpił. Pamiętał, że dawniej lekceważył ją nieco, teraz postanawiał to wynagrodzić. Dlatego też rozmyślania o niej przybierały czasem formę uwielbienia — jakby potrzebował jej protekcyi, żeby należeć do tej sfery, w którą ona już była wtajemniczona. Na razie zaczął pisać jej życiorys, aby opowiedzieć historyę jej obrazów, wyłuszczyć jej intencye malarskie, które przekręcał na modłę modernistyczną. Dla kogo miał być ten życiorys przeznaczony, na razie nie wiedział, ale miał na myśli, oprócz szerszej publiczności — po swej śmierci —, także Pawełka.
Strumieński zajmował się gorliwie wychowaniem
Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/213
Ta strona została przepisana.