pałubicznych, które Strumieński odkrywał w zamkniętym już epizodzie p. t. „Angelika“, uzupełnię wpierw nieco historyę jego załatwiania się z tajemnicami, które napotykał właśnie teraz przy pisaniu biografii, wskutek przymusu określania i stylizowania wspomnień.
Otóż znalazł on wnet pewien punkt oparcia, z którego mógł ratować swoją ambicyę wobec Angeliki jeszcze wygodniej niż dotychczas i jeszcze śmielej pokazywać swój sceptycyzm. Mianowicie gwoli „objektywności“ wplatał czasem uwagi fizyologiczne, naukowe, które na przekór autorowi „Maryi Dunin“ brał na seryo, i on bowiem jak większa część współczesnych ludzi był pod przygnębiającem wrażeniem odkryć fizyologicznych, lekarskich, do których jeszcze nikt nie stosował pierwiastka pałubicznego. A więc przypisywał Angelice geniusz, ale na tle patologicznem, jak światełko na bagnach, przez co (tu jak i później sam domawiam to, czego on domawiać nie śmiał) pośrednio sam siebie zasłaniał przed zarzutem, dlaczego nie jest geniuszem. Poszlakami owego tła patologicznego mógł być najprzód jej pociąg do kłamstwa czy zmyślania, potem hymen cornutum, wreszcie jej obłąkanie, chociaż Strumieński wątpił, czy było ono wynikiem nieszczęśliwego połogu, czy jej całego usposobienia, a nawet czy było wogóle obłąkaniem (bo zachowywała się wprawdzie dziwnie (?) ale oczywistych nonsensów nie robiła). Właściwie wszystkie te poszlaki jak i inne nie bardzo wystarczały, więc Strumieński uciekł się do ogólnikowego przedstawienia rzeczy, tem bardziej, że ogólnikowość i z innych względów była mu na rękę: po pierwsze oszczędzał Angelikę, chociaż popadał w tę samą obłudę, co urojony autor historyi o Maryi Dunin, po drugie chronił się przed tzw. świństwem (o czem dalej).
Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/226
Ta strona została przepisana.