że ją uratuję i t. d. i rzeczywiście w chwili, kiedy to mówiłem, wierzyłem święcie, że przyrzeczenia dotrzymam.
Byłem podówczas bardzo młodym i nie widziałem ani cienia fałszywości w jej rzekomo serdecznem zwierzeniu. A przecież potem pokazało się, że zwierzenie to utrwaliło właśnie Maryę Dunin w jej szaleństwach.
Zakochany jak student, wziąłem się do sprawy Maryi Dunin na seryo, postanowiłem wytężyć wszystkie siły ducha, aby ją z dręczących snów wyzwolić. Wpływałem na nią rozmowa spokojną, bez egzaltacyi, i starałem się zapoznawać jej umysł i serce z miłością, pełną cieplika i humoru. Wywierało to na nią ogromne wrażenie, niespokojne jej, fantastyczne sny ustały, lecz takie przestanki zdarzały się nieraz już i przedtem bez widocznego powodu.
Mówiłem już, że wszyscy byli mi wdzięczni za to przezorne postępowanie z Maryą; oddano mi ją nawet osobnym dekretem pod obserwacyę. A tymczasem poznawałem coraz lepiej ludzi, którzy żyli naokoło Maryi Dunin, wsłuchiwałem się niejako w ich życie i przyswajałem sobie ich ideały, do których miałem dziwną, wrodzoną widocznie skłonność. Lecz nie mogłem wstąpić do ich grona, póki nie rozwiążę zagadki B W D. I oto raz nastał dla mnie dzień uroczysty: wpadłem na myśl, że B W D znaczy „Bractwo Wielkiego Dzwonu“, czyli bractwo nawoływaczy, a może poszukiwaczy ideału. Odkryciem tem pochwaliłem się zaraz przed p. Acherontą, który wysłuchawszy mych słów, tchnących radością, wykrzyknął: „Ależ wybornie młodzieńcze!“ i uśmiechał się protekcyonalnie i chytrze. Ale ja byłem jeszcze chytrzejszym, bo nie wspomniałem mu ani słówka, że
Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/23
Ta strona została przepisana.