że marzenia dawały mu więcej szczęścia niż ich spisywanie, szerzej zadowalały ambicyę, i łatwiej też w ten sposób przepływał między Scyllą a Charybdą różnych trudności, trudności jak mniemał technicznych, którym jednak ja przypisuję o wiele głębsze znaczenie.
Z takiemiż „trudnościami technicznemi“ borykał się Strumieński wobec faktów, które mu stawiały pozorny dylemat: zmysłowość czy świństwo. O prawdzie nie myślał, sądził, że jego względne prawdy wystarczają, znał jednak postulaty realistyczne, naturalistyczne, choć nie wiele czytał w tym kierunku, i czujności tychto właśnie postulatów zawdzięczał wszystkie swoje skrupuły. Wprawdzie z większą częścią swoich płciowych przygód z Angeliką mógł się załatwić w sposób ogólnie podówczas przyjęty[1]: używając stylu namiętnego, pełnego barw, tętnienia krwi, stylu, który nibyto rozkosz apoteozuje, ale jej rzeczywiste, ludzkie rozmiary rozsadza i póty nakrywa oboje kochanków gwiazdami, słońcami, niebami, kometami i chaosami, aż ich nie widać. Taki styl naśladował Strumieński, postępował jak malarz, który na obrazie maluje dym z prochu i powie, że to bitwa. Kłopot atoli sprawiała Strumieńskiemu np. historya owego hymen cornutum, którą, jak już powiedziałem, poruszył całkiem ogólnikowo. Gdyby był mógł o tem wspomnieć jako o świętym symbolu, a, to co innego, ale skoro idealna, czysta miłość zrobiła fiasco, na-cóż było jej urągać? Zresztą mówić o doktorze, masce itd., to psuło mu symetryę obrazu dalszej miłości, opisywać zaś to, co zaszło przed interwencyą Eskulapa, było mu i żal i wstyd. Albowiem odwaga jego annektowała różne szczegóły z życia seksualnego zwolna, między jedną a drugą anneksyą upływały miesiące i lata, i owe szczegóły tworzyły długo terytoryum sporne mię-
- ↑ Dawniej było w modzie opisywanie scen zmysłowych na sposób helleński (jaskrawy przykład: sonet „Leda“ K. Tetmajera), teraz transponuje się je na wizye fantastyczne (np. Przybyszewski). I jeden i drugi sposób jest idealizowaniem, zacieraniem lokalnego kolorytu spraw zmysłowych, które są piękne, ale ani po grecku, ani muzykalnie, ani pierwotnie, ani nawet wirowato-kosmicznie, lecz po swojemu.