Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/232

Ta strona została przepisana.

dzy postulatem odwagi a zakorzenionymi przesądami „estetyki“. „Estetyka“ zaś tkwiła w nim dwoma korzeniami. Jeden: prymitywny strach, wpojony na podstawie powszechnej milczącej umowy ludzkiej, i ten korzeń był istotny i właściwy, ale Strumieński nigdyby się do niego nie przyznał, bo wszakże był człowiekiem „europejskim“ i postępowym. Był więc drugi korzeń: teoretyczny, zwany pospolicie odwiecznem i u wszystkich ludzi jednakowem kryteryum dobrego smaku (por. str. 117. i 118.), takiem samem jak to, na podstawie którego 2 + 2 dla wszystkich ludzi ze zdrowym rozsądkiem jest 4. Ten to korzeń pozorował działanie tamtego, chłopskiego. Dlatego Strumieński był odważnym tylko przy wymienianiu i opisywaniu tych faktów, które mógł połączyć z jakimś gotowym już albo do sporządzenia łatwym chaosem i hałasem poetyckim, takiem szum-bum, takiemi skrzydłami, takim poetyckim balonem, który odrywał brzydki fakt od ziemi i unosił go pod niebiosa. — Ale nie tylko to. Jak powiedziałem, Strumieński, lubo nie miał literackich pretensyi, jednak tak obył się z literacką kulturą, że pisząc widział siebie niejako w towarzystwie ludzi, wprawdzie mądrych, subtelnych i wyrozumiałych, ale bądź co bądź ludzi. Otóż gdy w myślach swoich stawał przed forum takich czytelników, było mu i żal i wstyd, bo właśnie tego rodzaju wspomnienia były mu milsze niż inne, w nich miał historyę, postęp, wspólną zdradę ideału, a nie wiedział wcale, jakby się to innym ludziom wydało, i czuł się wobec nich bezbronnym. —
Były to jednak skrupuły, odnoszące się raczej do pisania, które w razie potrzeby można było poprostu odłożyć. Ważniejszemi były odkrycia, które robił sam, grzebiąc z okazyi zamiaru pisania w kompleksie „Ange-