Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/233

Ta strona została przepisana.

lika“. Tu napotykał dalej na momenty pałubiczne[1]. I tak np. ważnym powodem, dla którego wymijał epizod „hymen cornutum“, była także nagła myśl: jakim sposobem on mógł dowiedzieć się, że Angelika taką była? Skąd ona sama o tem wiedziała? Mogło to się stać wskutek pewnych oznak fizyologicznych, ale także... Przed jego fantazyą przeleciał nagle żółty motyl zazdrości i znikł. Potem przychodziła mu często na myśl owa „reszta“ nieodgadniona w Angelice, a najbardziej zastanawiało go to, że porównując Angelikę z Olą, widział w obydwóch wiele podobieństw w zachowaniu się, w zapatrywaniach, — kładł to na karb „kobiecości“ (das Ewig-Weibliche), przez co jednak psuł sobie plan pojmowania przeszłości (zaznaczony np. na str. 113 w. 2. i n.). Dalej zdawał sobie sprawę z tego, że i on nie kochał Angeliki całkiem tak, jakby według tego planu wypadało, że użył sztuczki, aby nie pokazywać jej obrazów, że nazwał wprawdzie jedno źródło jej imieniem, ale nie wprowadził tej nazwy w używanie itd. Strumieński nie wiedział, że rzeczy jak ta ostatnia robi się dla zabawki, i więcej wartości ma dorywcze pomyślenie i wypowiedzenie takiego projektu niż wykonanie go. Traktował miłość jak rzecz religijną, szło mu o tzw. czyn, a jednak źródła nie oznaczył nawet na mapie (bo wstydził się) pod pozorem, że chce uniknąć profanacyi imienia Angeliki, nie kładąc go na usta innych ludzi. — Zapuszczając się dalej w gęstwę wspomnień, przypomniał sobie — ale jakby przez mgłę — jedną umowę między sobą a Angeliką: że się nie ożeni, choćby potem, w umowie niby odwołującej tamtę, ona go nawet prosiła, by się po jej

  1. Całość ich wyczerpana będzie dopiero przy końcu rozdz. XVII. i z początkiem XVIII.