Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/247

Ta strona została przepisana.

były jeszcze jakieś inne, dalsze, nieznane lub bardzo zawikłane czynniki, które sprawiały, że ani Ola nie rzucała mu się w ramiona, ani Strumieński nie był takim, jakim go w powieści opisał. Powiedział sobie wprawdzie, że poecie wolno „tworzyć“ charaktery, ale powiedział to sobie z zuchwalstwem rezygnacyi, bo chociaż z estetyki nauczył się lekceważyć życie jako coś chaotycznego, był przecież na tyle wrażliwym, że czuł z pewną zazdrością, iż ono jest bogatsze, lepiej napisane, że tragiczne momenta wychodzą w niem inaczej, że ono, lubo napisane nieporządnie, ma przecież swoje odrębne, nienaruszalne kryteryum, że jest w niem coś szekspirowskiego do dziesiątej potęgi. Nie mógł się również całkiem zasłaniać tem, że postawił problem, ideę, gdyż dostrzegał w swem dziele i inne, bardziej poziome tendencye, których się przecież pozbyć nie chciał, — ale wkrótce stworzył sobie na ich poparcie teoryę, że tak właśnie być powinno, bo autor nie jest twórcą bezpłciowym, lecz właśnie namiętnym, stronniczym kawałkiem życia. —
Powiedziałem, że na porządku dziennym był wówczas romans subjektywny, rozkrwawianie publiczne własnej duszy, i że na tem tle powstała powieść Gasztolda, — jednak muszę to zmodyfikować. Gasztold nabrał tylko odwagi wskutek tej „szkoły“, korzystał z jej technicznych ułatwień w toku powieści, nie miałby także za złe, gdyby jaka panna, czytając powieść, westchnęła do jej autora lub oświadczyła mu się, nie gniewałby się też na seryo o skandaliczne plotki, mogące powstać z powodu jego powieści, bo one zrobiłyby mu reklamę w niektórych głupszych intelligentnych sferach. Temu popędowi jednak stawał na drodze i osłabiał go inny, mający źródło po pierwsze w odruchowym wstydzie obna-