postuldo przeskakiwania, nisko, wyżej, coraz wyżej, wreszcie tak wysoko, że aż: widzisz, tego już nieprzeskoczysz. Tego rodzaju postulaty miały w literaturze swoich ascetów i swoje ofiary. Gasztold, nawykłszy do surowości względem innych, próbował jej teraz na samym sobie. Postulat swój przedstawiał on sobie sposobem następującej hiperboli. Że oto jego dzieło jest już niejako napisane, napisane doskonale, tak, jak ono powinno wyglądać, a praca autora polega właściwie tylko na odcyfrowywaniu, spisywaniu kabalistycznych podszeptów duchów, które mu odczytują owo napisane już w prabycie dzieło, i to się nazywa natchnieniem; o ile natchnienie mniej więcej dopisuje, o tyle dzieło ziemskie zgadza się mniej więcej ze swym transcendentalnym pierwowzorem. Albo też porównywał dzieło do gotowego już obrazu, zakrytego jakiemś bielmem, które twórca ma powoli zeskrobywać. Otóż ilekroć mu takie ideały na myśl przychodziły, tylekroć żałował, że za wiele czerpie z życia, że nie tworzy kryształu według prawideł nieznanej krystalografii estetycznej, lecz zlepia jakiś konglomerat, mający tylko pozór jednolitości.
Jednak wszystkich tych skrupułów Gasztold nie doprowadzał do ostatecznej konsekwencyi, nie rozwiązywał, nie rozjaśniał sobie, ale raczej odczuwał je tylko. Jakoś znalazły się drogi pośrednie, palliatywa, żeby i wilk był syty i koza cała. Jakoś — w tem tkwi sęk. Oto nie tylko ciało, ale i umysł posiada swój „instynkt samozachowawczy“, mocą którego ochrania swoje ulubione wytwory przed napaścią zbyt srogich postulatów, wymija je (w tak nazwanych przeze mnie punktach fałszywych), a wytwory swe wynosi na tron, syci je, aby rozkwitły — czasem nawet samo stawianie postula-
Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/249
Ta strona została przepisana.