siebie w tem samem dziele, zwalając wyłącznie na sumienie swego bohatera te wybujałości, np. erotyczne, które tkwiły w autorze.
Zatytułował przedewszystkiem swoją powieść: „Chora miłość“. Z tajną przyjemnością okrucieństwa wypisywał te słowa na tytułowej kartce, szło mu bowiem nie tylko o zaznaczenie swej wyższości nad dziełem, ale i o zrobienie niespodzianki, zawstydzającej tych wszystkich, którzyby się ośmielili sympatyzować z jego bohaterem w inny niż przepisany sposób. Takto przynajmniej w wyobraźni tworzył sobie Gasztold towarzyszy niedoli, wyrządzał innym tę samą krzywdę, którą sobie zadawał. Nadto napisał Gasztold przedmowę, w której w sposób dość lekceważący wyrażał się o swym temacie, bohatera nazwał „pewnym dziś niestety dość często spotykanym typem“ a miłość jego „miłością studencką“, zaznaczył wreszcie, że zato on, autor, wie doskonale, iż sprawy erotyczne nie są najważniejszemi, bo „na świecie dzieje się tyle rzeczy, od których grzmi aż pod niebo, — aż gwiazdy z gniewu...“ — „trzęsą się“ napisał, zmazał i poprawił na: „gasną“. — Po sprawiedliwości dodać trzeba, że szło mu i o to, żeby zbić z tropu Olę, żeby nie myślała, iż on sobie z niej aż tyle robił; a przecież równocześnie pragnął na niej także i ten wpływ wywrzeć.
Zato miał Gasztold rozkosze, pławiąc się w potopie swego stylu — muzykalnego, pieszczącego ucho, to szumiącego jak kaskada, spadająca po kamieniach z gór, to groźnego jak piorun, kiedy zahuczy rozpacznie w chmurach gęstych, poczwarnych, w upiorną a głuchą noc jesienną itd. itd. Miał styl, a „styl to człowiek“. Rzeźbił, cyzelował, drążył, malował, śpiewał. Ten styl był dla niego rękojmią talentu, zdawało mu się, że wylewa on się z jakichś nieznanych mu rezerwoarów jego du-
Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/251
Ta strona została przepisana.