pogłębiały ich stosunek, jakiś czas rozmawiali ze sobą o filozoficznych podstawach miłości, a potem szło wszystko po dawnemu. Strumieński strzegł się jednak tym razem mówić żonie o swem życiu podziemnem; bo i nie chciał się przed nią kompromitować i to życie coraz rzadziej powoływało go do siebie.
Miał zresztą długie epoki dobrego pożycia z Olą. Potrzeba kochania i tego, żeby być kochanym, sprawiała, że zgadzał się ze złudzeniami i wyszukiwał wśród nich zadowolenia dla siebie. Było wiele rzeczy łączących go z żoną: przedewszystkiem pieniądze; bez tego czynnika byłoby ich małżeństwo może jeszcze bardziej niewygodnem. Chociaż Ola była jego żoną, przecież dawała u siebie kupować mniejsze i większe porcye miłości, bo on ją sam do tego przyzwyczaił. Lubił w niej pociąg do wspaniałości, blichtru, szyku — wskutek czego urozmaicenie, którego brakło wewnątrz, objawiało się przynajmniej w szacie zewnętrznej ich stosunku. Musiała mu się podobać — to było jej obowiązkiem, miał przez to tajne zadowolenie, że traktuje ją jako metresę. Debatowali nad tem, coby sprawić dla domu, sobie, dzieciom, jakich sprowadzić nauczycieli, jakich użyć przyjemności, jak przyozdobić Wilczę, by im się zdawało, że jest im u siebie pięknie i dobrze. Powstał też między nimi z czasem silny łącznik — botaniczny. Ola „pasyami“ lubiła kwiaty; otóż częścią, by podzielać jej upodobanie, częścią na wzór Rousseau’a, zaczął Strumieński zajmować się botaniką, lubić niezwykłe lub piękne formy liści, kwiatów; jego pociąg do robienia kollekcyi miał tu wdzięczne pole, a ambicya nie była podniecona. Wyrobił sobie przekonanie, że człowiek intelligentny, jeżeli nie jest artystą, powinien się zajmować jakąś nauką pozytywną, jakiemś amatorstwem w jednej z dziedzin przy
Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/264
Ta strona została przepisana.