sobą jakieś bankructwo, jakieś rozczarowanie, i albo nie umiał boskiej iskry wykrzesać i swoje utajone fiasko ochrzcił doświadczeniem, albo też uważał siebie za bardzo kompetentnego i z zazdrości irytował się, gdy młodzi chcieli w tych sprawach coś więcej widzieć niż on, lepiej je rozstrzygnąć, głębiej zejść pod ziemię, żeby za dnia gwiazdy zobaczyć.
O wielcy augurzy! jeśli zechcecie i mnie spalić na stosie za to, że „babrzę“ w rzeczach płciowych, to raczcie przynajmniej zważyć, że ja tajemnice intelektualne traktuję — staram się traktować z jeszcze większą bezczelnością, bo zaiste mózg (dusza) ma daleko więcej części wstydliwych niż ciało. Przy tamtych tajemnicach wystarczy chęć opozycyi, swawola, ale tu trzeba muszkułów w mózgu, aby podnieść olbrzymi ciężar. I ja wyprężam muszkuły, popisuję się i podnoszę ciężary — może puste, fałszywe? kto wie? — Wam zaś augurzy wpisuję do sztambucha aforyzm: Kłamstwo wypływa na wierzch jak oliwa, prawda opada, bo jest ciężka i trudna.