Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/285

Ta strona została przepisana.

była już uszablonowana. Tylko w złych romansach[1] — uwłaszcza kobiecych — dzieje się tak, że np. żona męża długi czas nie kocha, śpi z nim, a mimo to „kocha się“ na zabój w drugim „idealnie“. Dzieje, dzieje się i to, ale nie w tak prosty sposób, jak się o tem pisze. Uwagę tę uzupełniam w komentarzu, tu dodam jeszcze tylko, że w małżeństwie Strumieńskich nie ona, ale głównie on był tym, który dzieje i wahania swej duszy zdradzał na owym barometrze, a Ola wiedziała o tem.
Przestała pilnować Pawełka, zwolniła nad nim kontroli, aby go mogła łatwiej śledzić. Przeczuwała niemal, że wkracza w państwo Strumieńskiego. O istnieniu tego państwa dowiadywała się czasem z alluzyi męża, ale nie chciała się przedtem mieszać w te sprawy, udawała niezrozumienie, zdawało jej się zresztą, że już wszystko wie, co można było wiedzieć. Teraz kierowała nią tylko ciekawość, czy Pawełek istotnie wejdzie do muzeum Angeliki i co on tam będzie robił. Ukryła się więc wieczorem koło muzeum, które w ciągu trzech lat stało się niemal niedostępnem z powodu drzew i gąszczów, nigdy nie wycinanych. Obok pod powiewem wiatru stękała sosna i biła piersiami o mur kaplicy — poetyczny symbol żalu. Wkrótce spostrzegła Ola Pawełka, który tu szedł jak do siebie i wsunęła się za nim pokryjomu; lecz chłopak, posłyszawszy szelest za sobą, cofnął się o parę kroków, nadsłuchiwał i potem drzwi od wewnątrz zasunął.

W sali panował zmierzch wieczorny. Pawełek przystąpił do okien, zatrzasnął w nich okiennice, tak że stało się całkiem ciemno. Za chwilę jednak zadrgały w górze po obu stronach stropu dwa punkciki, zrazu małe jak robaczki świętojańskie, potem powiększyły się i przybrały kształt pary olbrzymich oczu, wysyłających dwa

  1. Tak jest np. w powieści Kowerskiej pt. „Marzyciel“, w „Małce SchwarzenkopfZapolskiej, gdzie małżeński stosunek Małki do Jojny jest całkiem pominięty — a byłby bardzo ciekawy. Nie odbieram zresztą autorom prawa, by niektóre przejścia w swych utworach, choćby nawet ważniejsze, tylko zaznaczali albo omijali; w niższych gatunkach twórczości jest to nawet konieczne. Wskazuję jednak na szkodę, jaka płynie dla prawdy przez wyrzucanie takich — pałubicznych wycinków życia, — i na obojętność czytelników i widzów wobec tego rodzaju zaniedbań. Ktoś powie, że takie rzeczy, o jakie mi chodzi, nie grają w życiu tak bardzo ważnej roli. Zgoda! — ale i to ustępowanie takich drobiazgów na drugi plan wobec czynników jeszcze bardziej żywiołowych, choć mniej pikantnych, odbywa się w inny sposób.Żądam więc, aby takie kwestye pojawiały się w powieściach jeżeli już nie tak jak w „Nielsie LyhnemJacobsena, to przynajmniej w „stadyum dyskusyi“, przynajmniej tak jak w „Bez dogmatu“, gdzie Płoszowski zaczyna przecież raz myśleć o tem, co Kromicki robi z Anielką. Każdy, kto czytał tę powieść, przypomni sobie, że ten właśnie ustęp raptownie nadaje powieści odrębny, demoniczny urok (pałubiczne piętno rzeczywistości), chociaż ostatecznie „idealizm“ bierze górę a czytelnik z pewnym zawodem przekonuje się, że autorowi nie szło na seryo o rozstrzygnięcie pytania, w jaki sposób Anielka godzi lub nie godzi w sobie miłość do Leona z obowiązkiem żony. Więcej już chwalę sobie Hebbla, który w tragedyi „Judyta“, każe swej bohaterce, shańbionej przez Holofernesa, tak mówić między innemi: „Wyobraź sobie tę chwilę, w której... twoje zmysły powstają przeciwko tobie samej, jak pijane niewolniki, nie poznające swego pana...“.