członków Bractwa. Zbliżanie się ślubu powinno było mojem zdaniem nadać marzeniom Maryi realne kształty...
Atoli przez nieostrożność pokazałem Maryi jeden list, który wywarł na niej całkiem inne wrażenie. Był to nie list, lecz raczej posyłka, zawierająca starą, zniszczoną książkę o bardzo dziwacznym wyglądzie i również dziwacznej a niezrozumiałej treści. Litery były nie drukowane, ale pisane, i to atramentami rozmaitych barw, z obfitą ornamentyką. Książka traktowała o końcu świata, a autor jej, jakiś mnich średniowieczny, obiecywał po swojej śmierci nie zapadać gdzieś w nicość jak wszyscy, którzy przed nim umierali, lecz poznawszy tajemnice świata pozagrobowego, wrócić duchem na ziemię i nauczyć ludzi sposobu poruszenia Wielkiego Dzwonu. Pisze on tam, że w świecie rozlane jest pewne fluidum, o którego istnieniu nikt nie wie, które jednak kiedyś na jakimś małym punkcie wstrząśnięte dźwiękami zbudzonego Dzwonu, zapłonie i świat rozsadzi. Mnóstwo nieudolnych i strasznych illustracyi objaśniało tekst książki, w której brak było wielu kartek, prawdopodobnie najważniejszych, oraz całego końca.
Marya tak samo jak ja nie rozumiała tej chaotycznej książki, ale cały nastrój i niektóre szczegóły podziałały na nią jakby głos z dziedziny obłąkania, tak że owa misterna sieć, którą z taką sztuką zadzierzgnąłem dookoła Maryi, została rozerwaną. Zacietrzewiona w swojem, niezdolna do logicznego myślenia, nie słuchała moich argumentów, kiedym udowadniał, że ta książka to falsyfikat — a byłem w tem kompetentnym, bo oko moje oddawna nawykło rozpoznawać stare manuskrypta. Poczyniłem kroki, aby odkryć nikczemnika, który się odważył na taką idyotyczną mistyfikacyę, a książkę wydarłem Maryi i oddałem członkom Bractwa, jako kom-
Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/29
Ta strona została przepisana.