Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/300

Ta strona została przepisana.

Galicyę i zbiera daty, wiadomości, typy i krajobrazy niby tylko do powieści czy też studyum publicystycznego. Ta poza miała jednak swoje podstawy — ale to nas tu nie obchodzi. Jelonek, z którym miała stosunek wzajemnej dobroczynności, jeździł z nią wszędzie, narzucając się jej z fotografowaniem wszystkich i wszystkiego. Szło mu o to, by pokazać okolicy, że wdaje się w konszachty z kobietą tak niebezpieczną, kto wie czy nie anarchistką. Zawitali do Strumieńskich w przejeździe, aby zobaczyć pałac, popołudniu zaś mieli się udać dalej w swoją jakąś tam niepotrzebną podróż. Panowie mało się znali, a owa eksaktorka pani czy panna Berestajko (czyli krótko Berestajka) była tu zupełnie obcą.
Jelonek widząc ślady łez na twarzy Oli — na co mu zwróciła uwagę jego towarzyszka — zaczął ją nudzić opowiadaniem swoich przygód podróżniczych i opisywaniem zwiedzonych miast, ale gdy się pokazało, że oboje znają dobrze Radom, rozmowa poszła im dość gładko. Tymczasem Strumieński zajął się Berestajka. Ponieważ po francusku nie umiał, porozumiewali się z sobą mieszaniną języka polskiego i ruskiego, względnie rosyjskiego, co stworzyło odrazu między obojgiem atmosferę nieco humorystyczną, a zarazem bardzo wygodną do przemycania sobie przedwstępnych czułości. Strumieńskiego interesowała ta kobieta (mówił sobie: jako typ nie jako „kobieta“), a przytem rad był, że sposobem rozmowy z nią może irytuje Olę. Ola patrzyła na jego umizgi z początku ze zdziwieniem, tak dalece ta scena odskakiwała od jej wczorajszego toku myśli, potem jednak obserwowała je z ogromną ciekawością, wśród której nie miała czasu załatwić się z Jelonkiem tak, jakby kiedy indziej uczyniła, owszem udawała wskutek roztargnienia, że go kokietuje, więcej naśladując tamtę parę