Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/322

Ta strona została przepisana.

opuścił Strumieński dopiero co zajęte stanowisko ostrożnego spostrzegacza i skonstruował sobie z różnych drobnych poszlak intencyę teraźniejszego zachowania się Oli. Przypadkowo, jak wiemy, nie mylił się, ale właściwie powinien był znając ją spodziewać się po niej czego innego, np. szyderskiej obojętności. Jeżeli więc teraz trafnie odgadywał jedną warstwę jej duszy, to albo dlatego, że wbrew lepszemu przeczuciu (p. f.) zgadzał się na jej komedyę, podobnie jak ona podczas wczorajszych rozmyślań nocnych zgodziła się na jego komedyę (wzajemna chytrość i intuicya wskutek dłuższego współżycia), — albo dlatego, że przeceniał objawy jej zazdrości miłosnej, nie umiejąc sobie tak jak ja zapomocą insynuacyi zdać sprawy z tego, że to jest właściwie zazdrość egoistyczna, intellektualna, ambicya, która wczoraj przesunęła się dla bezpieczeństwa w inną formę.
Umysł Strumieńskiego, podchwyciwszy ową szansę ratunku, przesadził tedy w pojmowaniu Oli takiem, jakie było dlań korzystne i przyjemne. Napełniała go zrazu wdzięczność dla niej za ten ratunek, a potem brnął dalej, zapalał się do Oli, kochał ją. I teraz na tle planu oczyszczenia obrazu Angeliki przygotowywał się w jego duszy nieświadomie inny plan, w jego rodzonym stylu. Plan ten uwyraźnił się dopiero potem, podczas przeprowadzania go, ja jednak dla całokształtu muszę go już tutaj trochę odsłonić: szło o to, żeby wynagrodzić sobie przykrość sprawioną przez aktorkę, niejako naprawić sobie smak — zaokrąglić i wycieniować lepiej symbol zerwania, jak dotąd zbyt zaimprowizowany, a zarazem na ten rachunek użyć odrazu owoców wolności, dokonać zuchwałego czynu wyemancypowania się. A jak wiemy ten jego plan psychiczny był dość zgodny z planem Oli.
Nie chciał się jednak spieszyć, bo należało